...dla Esty, gdziekolwiek jutro będziecie.
I napiszcie, dlaczego Ją pamiętacie, jak się spotkaliście, co z tych spotkań zostanie w Waszej pamięci. Albo w komentarzach, albo w mailu do mnie, a ja to opublikuję.

Poniżej kilka słów od przyjaciół, kolegów. Dodajcie proszę swoje...
Zawsze będę ją pamiętała jako osobę bardzo silną, twardą, lecz miłą i w środku delikatną. Tego czego mi najbardziej brakuje, to jej umiejętności słuchania ludzi. Nigdy nie zapomnę jak odeszła. Była dla mnie bardzo, bardzo ważna i nikt nigdy nie zastąpi mi jej, bo nikt nie jest tak wspaniały, jak była Ona.
Ola
* Kumpel pracujący wówczas w pewnym wydawnictwie, dawał nam czasem takie redakcyjne wydruki książek do poczytania; kiedyś także mój znajomy pisarz, nie wydaną jeszcze swoją książkę w takiej formie nam udostępnił. Którą z nich wówczas czytała Nadia, trudno stwierdzić...
Podejrzewam, iż moje słowa, mimo że są szczere, nie wniosą nic nowego. Nie ma sensu też pisać o tym, że bardzo Nadię lubię czy o czymkolwiek podobnym - wszak ma to być o Niej.
A jest dużo do pisania. "W trzech zwrotkach życia nigdy nie opowiesz" - śpiewa Andrzejczak (a może Cugowski?) i to prawda. Ile by nie napisać, i tak będzie za mało.
Chciałbym jednak napomnieć o niezwykłej sile, jaką charakteryzowała się Nadia, co właściwie w niej podziwiałem. A gdy już kogoś podziwiam, muszę mieć do tego solidny powód. W moich oczach bowiem była zawsze była dziewczyną nie do złamania, która mimo wszystkich życiowych przeciwności parła naprzód. Odbiło się to także na niezwykłym zapale do obrony swoich poglądów, wiecznie dobrym humorze - a przynajmniej dobrze skrywanym złym - i sporej samodyscyplinie. Ale największe nawet zalety typu siła, odwaga czy wiedza nie mogą zjednać sympatii, takiej prawdziwej, płynącej z głębi duszy i tego małego fragmentu mózgu odpowiedzialnego tylko i wyłącznie za lokowanie uczuć. W zasadzie mam nadzieję, że zawsze byłem jej przyjacielem, miała bowiem tę nienazwaną cechę, która sprawiała, że rozmawiając z nią czułem się dobrze...
Adam
Nie pamiętałam dokładnej daty, kiedy poznałam Nadię, z kalendarzem w ręku na pewno bym sobie przypomniała, ale nie zapisałam tego faktu, tak jak Ona w pamiętniku, bo nie prowadzę pamiętnika, nigdy nie prowadziłam, nie lubię pisać i nie umiem.
O śmierci Nadii dowiedziałam się 22.06.2008 r. wieczorem, ostatni raz widziałam się z Nią i rozmawiałam w czwartek 19.06.2008 r., tego dnia dużo czasu spędziłyśmy razem, przyszła do mnie do klasy, siedziała ze mną w ławce, na moich lekcjach, na podłodze, na przerwach, bo Ona w tym dniu, już zakończyła swój rok szkolny. Potem odprowadziłam Ją na przystanek, nawet woźna mi pozwoliła wyjść ze szkoły, i wróciłam z powrotem na lekcje, umówiłyśmy się na poniedziałek.
Cieszę się, że powstał blog o Nadii i dla Nadii, i dla nas wszystkich, i że ma Pani siłę.
Odkąd pamiętam, "Gra w klasy" Cortazara zawsze była w domu, bo to ulubiona książka mojej mamy. Zaciekawił mnie kiedyś tytuł, no bo gra w klasy, ale kiedy się zorientowałam, że to nie taka gra, o jakiej ja myślę, to przestałam interesować się książką. Później, kiedy mama mi ją polecała i tłumaczyła, że gra w życie, też jest w jakiś sposób grą w klasy, też po nią nie sięgnęłam. Pamiętam, kiedy powiedziałam mamie, że Nadia też bardzo lubi Cortazara. Ucieszyła się i powiedziała, że może Nadia mnie w końcu przekona. Ucieszyła się nie tylko dlatego, że Nadia mnie przekona, ale tak w ogóle, cieszyła ją każda moja informacja o Nadii, bo cieszyła się razem ze mną, że poznaję kogoś fascynującego, inteligentnego i mądrego. I pod koniec wakacji zaczęłam czytać " Grę w klasy ", ze względu na Nadię. I nie tylko ja.
Coraz częściej dochodzę do wniosku, że lepiej unikać ludzi na których nam zależy, bo albo ich krzywdzimy, choćby nieświadomie, ale jednak, kiedy ich oswoimy i są nasi, to zaczynamy się o nich bać, i jest jeszcze trudniej albo odchodzą, i lepiej zadawać się z idiotami, jest łatwiej.**
Żałuję, że nie interesowałam się Nią, tak jak Ona mną, ale to jak mawiał Gombrowicz "z nadmiaru uszanowania " dla Jej wiedzy, inteligencji, oczytania.
Sara
To wyjątki z listu o Nadii od Sary, bardzo Ci dziękuję, że mi to wysłałaś i zachowałaś chociaż część rozmów z Nią.
** Tu jednak się nie zgadzam, bo gdybyśmy mieli się zadawać z samymi idiotami, to nasze życie byłoby naprawdę pozbawione nie tylko sensu, ale i nudne. Nie można z góry zakładać, że stracimy to, co kochamy, bo stalibyśmy się niezdolni do miłości, a życie pozbawione prawdziwych, dobrych relacji z innymi, byłoby koszmarem nie do zniesienia... A przecież i tak nie jest łatwo. Myślę, że podstawową (choć nie oryginalną) nauką z takich wypadków, jest to, że o relacje z ludźmi musimy dbać codziennie, nie od święta, nie możemy tego odkładać na później, bo czasem nie ma tego później. Każdego dnia warto żyć tak, jakby ten dzień był jedyny.
10 komentarzy:
Jak sie spotkaliśmy, nie tajemnica. A jeśli ktoś nie wie, nie trudno się domyślić. Tak czy siak bardzo żałuję, że nie było dane nam się znów zobaczyć. Warto też nadmienić - to z wesołych wspomnień - że była jedyną dziewczyną - jakby tak pomyśleć, to jedyną osobą - jaką spotkałem w życiu, która kojarzyła Wielkiego Przedwiecznego Cthulhu. A dlaczego jeszcze tak ją polubiłem? O tym można by napisać książkę. Rok to dużo czasu. A jednocześnie za mało..
~Adam, 2008-10-31 17:15
więc napisz tę książkę...
mamaNadii, 2008-10-31 17:38
"zapalcie świeczkę..."
W szkole pojawiło się wspomnienie o Nadii. Zdjęcia, teksty, szkice. Na dwóch dużych tablicach obok sekretariatu. Chyba wielu z nas dzisiaj zapaliło świeczki dla Nadii w swoich sercach. Po południu, wychodząc ze szkoły, stanęłam tam przez chwilę. Bardzo bolało...
~iza, 2008-10-31 18:29
Jutro zapalę świeczkę dla Nadii w Łodzi.
~gosia 2008-10-31 21:10
nie znałam Nadii prywatnie, jedynie z opowiadań. Niektóre dość sceptycznie mnie do mniej nastawiały (wiem ze nie powinnam oceniać jej po wypowiedziach innych) lecz wiele razy slyszałam że jest "dziwna" choć przyznam zawsze mnie interesowała jako osoba. Teraz gdy czytam Pani posty poznaje JĄ i wiem że ludzie, którzy mówili o niej "dziwna" tak naprawde nie znali jej albo nie mieli pojęcia czym jest prawdziwe piękno.Podziwiam ją i żałuję że teraz a nie wcześniej.
Odprawiam odpust zupełny. Pomodlę się za duszę Nadii. Niech spoczywa w pokoju.
~Poli, 2008-10-31 23:18
Każdego ranka od trgicznego wypadku budzę się ze wspomnieniami o Nadii. Smutek i i ogromny żal, a często łzy przeplatają się z uśmiechem wywołanym śmiesznymi powiedzonkami Nadii z dzieciństwa. Kiedy Nadia po raz pierwszy odwiedziła mnie ze swoją mamą ( miała około 2 lat) musiałam ją poprosić żeby nie skakała, bo to przeszkadza pani która mieszkała piętro niżej. Nadia po chwili zastanowienia z wielkim zdziwienie zapytała mnie
- jak to, to pod podłogą u ciebie mieszkają ludzie -
~Ewa, 2008-11-01 00:26
Poznałam Nadię jako małe, dla mnie trochę dziwne, inne niż większość dzeci dziecko utożasmaiające się z kotem .... Póżniej wielokrotnie miałyśmy kontakt ale tylko przelotny. Na zawsze zapamietam Was obie tańczące obok siebie, jak dobre koleżanki, na koncercie Kazika w Sferze
~kasia w., 2008-11-01 10:59
Bardzo króciutko się znałyśmy.
Któregoś dnia przyszła do galerii myśląc, że Ty będziesz popołudniu w sobotę. Wtedy dowiedziałam się że pisze... że pisze dużo i że ma niesamowicie wiele pomysłów, rzeczy które chce zrobić, których chce spróbować. Jak każdy zastanawiała się czy jej się to uda i pamiętam że pomyślałam wtedy, że jak nie każdy ma duże szanse na sukces. Widząc jej zapał, pasję, ale i nie do ukrycia inteligencję.
Kilka razy wpadła do galerii "na mojej zmianie", coś napisać, zeskanować. Przy rozmowach o muzyce przebiegło mi przez głowę, że może na OFF będziemy dojeżdżać razem...
Zapamiętam ją uśmiechniętą, machającą mi ze schodów.
~DAG, 2008-11-01 20:08
Na początku tego wpisu pragnę bardzo przeprosić za moją długą nieobecność :( Niestety, przez dłuższy czas nie miałam ani internetu ani nawet czasu na cokolwiek oprócz nauki. Lecz przeczytałam dziś wszystkie wpisy bardzo dokładnie.
Nadię poznałam dokładnie 5 lat temu. W wakacje na zajęciach plastycznych w BWA. Siedziałyśmy wówczas przy jednym stoliku z 3 dziewczynami- Moniką, którą znam od przedszkola, Olą z którą straciłyśmy dawno kontakt i Justyną z którą również dawno nie rozmawiałam. Po spotkaniu na tych zajęciach nie rozmawiałyśmy dość często. Po kilku miesiącach mniędzy nami zakwitło duże porozumienie. Potrafiłyśmy rozmawiać godzinami przez telefon. O ile dobrze pamiętam nasz rekord wyniósł ponad 7 godzin bez przerwy. I tak zostałyśmy przyjaciółkami. Później doszła do nas Ola. Organizowałyśmy sobie we trzy babskie całonocne imprezki z byle okazji. Naszą pierwszą były andrzejki '06. Wtedy zdemolowałyśmy mój pokój... ;) Później przepisałam się do 16 i zżyłysmy się jak nigdy wcześniej. Nie zapomne tych chwil, które spędzałyśmy razem... Zajęły ona kawał naszego życia. Każda była jednakowo ważna, jezeli spedzona wspólnie.
~Caramelek, 2008-11-03 20:14
ja też czuje że musze przeprosić za moje milczenie..
które wiązało się z tym że nie miałam jak wejść na jej stronę..
Nadia..
była niesamowitą osobą..
nigdy nie zapomne jej uśmiechu, otwartości i szczerości..
nie zapomnę jak w pewien dzień siedziałyśmy razem przy IV LO i śmiałyśmy się że założymy klub leniwych inteligentów..
pamiętam jak rozmawiałyśmy o naszych planach, o ludziach..
pamiętam jak później siedziałyśmy u mnie w domu i poprosiłam Nadię aby posłuchała jedną z piosenek..
nie zapomne tego widoku..
jej skupienia, lekkiego uśmiechu, światła padającego dokładnie na nią..
dziś tamten dzień wydaje się tak nierealny, graniczacy z magią...
nie mogę powiedzieć że byłam jej przyjaciółką..
nie znałam dobrze jej sekretów, jej życia, choć będąc z nią wydawało się że znam ją wieki że w świecie unosi się jakaś magia...
spokój i szczęście..
jestem wdzięczna Bogu, że postawił ją pewnego dnia na mojej drodze i pozwolił mi poznać tą niesamowitą osobę...
~annabelle..., 2008-11-11 11:28
Prześlij komentarz