W ciągu dalszym „refleksji i przerażeń”, Nadia z jednej strony krytykuje wodolejstwo i zbędne komentarze umieszczane na różnych forach internetowych (rzeczywiście jest tyle tego, że czasem można zwątpić czy niektórzy użytkownicy netu nie piszą szybciej niż myślą – jeśli w ogóle myślą...), a z drugiej tęskni za dialogiem, rozmową. Ja też bym chciała więcej dialogu. Pisałam już o fatycznej funkcji języka, ale powtórzę: pozornie nieistotne słowa bez wielkich treści też są potrzebne, niosą otuchę i upewniają, że ktoś nas widzi, że zauważa, co robimy, że jakoś to jest potrzebne.
Kilka osób napisało do mnie na adres mailowy, bo obawiały się umieścić swój post publicznie, albo miały wątpliwości czy mają prawo się wypowiadać. Bo nie znały Nadii dość dobrze, bo tylko przyjaciele, bo... nieważne już co. Nie uważam, że tylko najbliżsi przyjaciele mają prawo się wypowiadać. Pewnie, że dla mnie i dla nich to najważniejsze. I w naturalny sposób odczuwają największą potrzebę wspominania bliskiej osoby. Ale przyznaję, że może tymbardziej jestem ciekawa opinii osób, dla których teksty, rysunki czy fotografie Nadii, to rzeczy świeże, które dopiero na tym blogu poznają. I wcale nie czekam na same pochwały. Wolno Wam podchodzić krytycznie do słów Nadii, wolno mieć inne zdanie. Myślę, że sama często chciała swoimi słowami prowokować, wprowadzać ferment, żeby zobaczyć, co inni na to, bo dopiero w dialogu jest szansa na wyjście poza własny sposób widzenia, poza własne ograniczenia. Czasem nawet idiotyczne rozmowy nieoczekiwanie objawiają nam coś, na co sami nigdy byśmy nie wpadli. Im bardziej różnią się od nas nasi rozmówcy, tym więcej możemy skorzystać, tym bardziej możemy zbliżać się do prawdy, im bardziej jesteśmy otwarci na inny sposób widzenia świata. Ona była otwarta...
I teraz już ciąg dalszy poprzedniego wpisu:
A więc refleksje.
Komentarze na blogach rzadko wyrażają jakąś treść tak naprawdę. Przynajmniej tak by wynikało z mojego doświadczenia.
Mogą czasami wyrażać pewne uznanie, szacunek, sympatię dla autora, ale właściwie nic istotnego. Zresztą trudno jest chyba w z założenia krótkim komentarzu oddać jakąś istotną treść. Trudno, może dlatego przynajmniej ostatnio rzadko komentuję wpisy na blogach. Ba, primo: nie wszystko da się w ogóle jakoś sensownie skomentować, a nie warto lać wody, żeby tylko coś napisać. Niektóre notki pozostawiają mi pustkę w głowie albo zmuszają do może trochę brutalnego stwierdzenia, że mi to lata, zwisa i powiewa (bez skojarzeń ;p), dynda jak Husajn na stryczku (to jedno z moich ulubionych wyrażeń ostatnio ;D), że opinia autora nie jest ciekawa, nie ma w tym zgoła nic istotnego... Zresztą nie zawsze ludzie piszą o czymkolwiek, co miałoby ślad jakiegoś znaczenia tak naprawdę, więc właściwie nie ma o czym mówić.
Właściwie większość takich komentarzy, nie tylko zresztą na blogach, to przeważnie tylko odruchowa grzeczność, a nie wyrażenie jakiejkolwiek opinii. Co niejednokrotnie mnie wkurza. Nie macie nic do powiedzenia? to po co tyle lejecie wodę?? nie macie nic do powiedzenia, to lepiej w ogóle nie piszcie ;)
Zdarza się, że nawet, jeśli bardzo chcemy coś powiedzieć, nie jesteśmy dopuszczeni do głosu. Bywa. Mnie akurat ostatnio przeważnie to dynda, ale ciekawi mnie, co inni chcą powiedzieć. Lubię rozmawiać, lubię czytać i słuchać, co myślą inni, szczególnie moi znajomi i przyjaciele, lubię dzielić się z nimi moimi opiniami.
Bywało parę razy, że w interesującej dyskusji nie udało się wypowiedzieć/dokończyć wypowiedzi komuś, czyja opinia mnie bardzo interesowała... Nieraz nadal mnie to ciekawi.
Dyskusje... w wiele osób. Inni zawsze mają mniej lub bardziej odmienny punkt widzenia, wynikający z ich życiowych doświadczeń, a jak wiadomo każdy ma inne... Z takich rozmów zawsze coś ciekawego może wyniknąć, będziemy wzajemnie zwracać sobie uwagę na rzeczy, na które w pojedynkę niekoniecznie byśmy sami wpadli.
Kiedyś tam. Niedawno nawet...
Paradoksy religijne? Ściślej jeden. Od słowa do słowa na to właściwie wyszło, i temat był genialny.
Chyba my tu wszyscy lubimy czasem pogadać o teologii... Na to chyba wychodzi nie?
... wtedy, szkoda, że tak wyszło! Cholera. ciekawi mnie, o czym myślisz, co chcesz powiedzieć, na ten i inne tematy...
Tak, tak, Karmelku, tu mnie masz, tu masz rację oczywiście: chyba wpadam coraz głębiej. A w każdym razie na pewno nie odwrotnie...
No tak, oczywiście ^^
W tle Goldfrapp - Ride a white horse. xD niezbyt chyba na temat, ale to się wytnie...
A tak, racja, jak się nie jest w to wszystko wtajemniczonym, to niektóre z tych idiotyzmów, które wypisuję, trudno jest pojąć i z czymkolwiek związać. Ale każdy może rozumieć jak chce i wyciągać własne wnioski,....
2 komentarze:
Tak, umiejętność komunikacji, niestety, dziś umiera. I to już nawet nie ze względu na tempo życia (że niby nie mam czasu porozmawiać? Jak widzę ile niektóre osoby wysyłąją smsów dziennie to mi się wydaje, ze nie mają czasu an nic innego) tylko wszechobecną, wkradającą się wszędzie sztuczność dzisiejszego życia. No bo taka jeśli na przykład ktoś podejdzie zapyać się "jak wyglądam w nowej sukience?", mając na sobie ohydne "coś", nie wypada powiedzieć "beznadziejnie". Jest więc dobrze, wszyscy się cieszą, ale nic z tego nie wynika. A jeśli ktoś robi inaczej... każdy wie jak jest. Ja tam nigdy nei byłem za takim byciem miłym na siłę (może dlatego nie jestem powszechnie kochany przez świat) i Nadia też. Jedną z jej zalet było to, że można było normalnie, otwarcie z nią porozmawiać. Ale wystarczająco się już rozpisałem.
Tak poza wszystkim - w przeglądarce Internet Explorer 6 i - co gorsza - w przeglądarkach na niej bazujących (np.: Maxthon, którego używam), strona od niedawna nie chce się przewijać i widać tylko zdjęcie. Dla mnie to nieduyży problem, bo zawsze jest linux i firefox, ale inni mogą sytracić dostęp do strony...
~Adam, 2008-10-13 18:14
Ha, nie wiedziałam, że jest problem z przewijaniem strony; używam od dawna Firefoxa... Zapytam jakiegoś fachmana czy coś można z tym fantem zrobić, a może też nas to zmobilizuje, żeby jednak przenieść tę stronę na inny serwer. Tu niestety sama sobie nie poradzę, więc nie tylko ode mnie to zależy. Ale spróbuję coś zrobić.
A wracając na chwilę do komunikacji > to problem jest szerszy: nie wszyscy rozumieją, że telefon, komputer, aparat fotograficzny i inne takie gadżety, to tylko NARZęDZIA i tak jak ogólnie szerszy dostęp do aparatów fotograficznych, nie spowodował, że wszyscy nagle stali się wybitnymi fotografami, szeroki dostęp do różnych środków komunikacji, nie spowodował też, żeby poprawiła się jakość komunikacji międzyludzkiej. Ta łatwość dostępu jest też w pewnym sensie zgubna, masa ludzi zarzuca nas swoim spamem wszelkiego rodzaju, mając nadzieję, ze ilość przejdzie w jakość? czy, że miernota przekazu ukryje się w tłumie? Nie wiem, ale faktycznie dziwię się po co tracić tyle energii (własnej, cudzej, planetarnej...) na takie przerzucanie się bełkotem. To chyba taka współczesna forma neurozy, zabijanie samotności bitami?
~mamaNadii, 2008-10-13 20:28
Prześlij komentarz