
Dwa miesiące i dwa dni temu, nazajutrz po swoich 16tych urodzinach odeszła moja córka Nadia. Tragiczny, głupi, niezawiniony przez nikogo wypadek uciął życie, które dopiero sie zaczynało.
Była bardzo twórcza, zostawiła mnóstwo tekstów, rysunków, fotografii. Chcę tutaj Wam je pokazać i zaprosić do dialogu z Nieobecną, ale żywą tak długo jak zostanie w naszej pamięci.

To zdjęcie (a właściwie całą serię "łapania" tęczy) zrobiła kilka tygodni przed śmiercią, teraz na tę tęczę wstąpiła.
Poniżej moje wspomnienie, ale później będą Jej teksty i (mam nadzieję, że także) Wasze komentarze, wasz z Nią dialog...
------------------------------------
Nadia
Nie lubiła swojego imienia. Wszyscy mówili, że do niego dorośnie, że to piękne imię. Nie dorosła. Nie zdążyła polubić oliwek ani koziego sera. Chciała zmienić nazwisko na moje. Nie dostała takiego wyboru.Wybrała sobie za to inne imiona: Esty Hiko Minamoto - dla swojego alternatywnego powieściowego życia. W tamtym świecie nadal żyje.
Jeden z wierszy, które przygotowała na "Lipę" (konkurs literacki dla dzieci i młodzieży) brzmi tak:
(bez tytułu)
nie zawsze miłym,
nie za bardzo puszystym,
nie całkiem okrągłym (może krzywo zwiniętym),
w miarę ciepłym (choć nie wszędzie tak samo),
raczej nie miękkim (za to kruchym),
jasnym (ale tylko barwą)
k ł ę b k i e m
frustracji
i innych nerwów.
pobaw się kłębkiem,
kocie.
O sobie? Ale przestrzegała, żeby nie traktować słów wierszy dosłownie...
I drugi:
"potwory"
nawet nie po kątach pokoju
ale po kącikach
ludzkich oczu
w spojrzeniach, których miało nie być
za wiele
- dokładnie tyle i dokładnie tak
żeby było
jak się należy i jak wypada
losowo
moich, twoich
i naszych
choć tych ostatnich, no, ileż ich jest?
trzeba przyznać, że
tak szczerze
to naprawdę nie patrzymy na siebie zbyt często
Więc spójrzcie na siebie i na Nią, póki pamiętacie. Ja będę pamiętać zawsze.
Zawsze wiedziałam, że jest niezwykła, i że nie jest to tylko takie typowe odczucie każdej matki. Inni różnie to odbierali, jedni to rozumieli inni nie. Ale wiele osób też to zauważało. Niektórzy mi to mówili.
Nic właściwie w moim życiu tak naprawdę do końca mi się nie udało – ani praca zawodowa, ani miłość. Tylko parę przyjaźni. Pewnie, to też dużo.
Ale moje dziecko było tym Jedynym, z czego byłam naprawdę dumna. Z Jej inteligencji, poczucia humoru, rozsądku, ironii. Urody, chociaż to mniej ważne. Z Jej Wielkiej Klasy.
I byłyśmy naprawdę dobrym zespołem. Dobrze nam się razem żyło na co dzień. Miałyśmy swoje małe rytuały, swoje przyjemności, swój język,swoje zabawy. Mogłyśmy na siebie liczyć, na swoje zrozumienie, ale też na szacunek dla prywatności. Ona szanowała moją, a ja jej.
Dużo nam brakowało, a to pieniędzy, a to wsparcia innych,ale jednak nie zazdrościłyśmy innym, ceniłyśmy to, że mamy siebie. Nie wiem czy była ze mnie tak dumna jako matki, jaka ja z niej jako dziecka.
Ta chwila rano, kiedy się budziła i przychodziła do mnie do łóżka, żebym ja mogła się obudzić i przygotować jej śniadanie i ubranie, to była chwila nieopisanej rozkosznej bliskości. Sama w moim łóżku natychmiast z powrotem zasypiała, tylko, jeśli moja ręka jej przeszkadzała, kładła ją sobie ze zniecierpliwieniem na głowie. Trudno mi oddać jak bardzo mnie to wzruszało, rozczulało, jak bardzo ten gest przywłaszczenia mojej ręki (bo przecież cała byłam jej) mi się podobał. Leżałam jeszcze,próbując się dobudzić jakieś 10 minut, smakując jej bliskość, jej ciepło. Potem wstawałam, przygotowywałam, co trzeba przed wyjściem do szkoły, pilnowałam,żeby wyszła na czas. Zwykle się guzdrała, ale czasem zostawało jeszcze trochę czasu, żeby i przed wyjściem na chwilę usiąść i troszkę się poprzytulać.
W ciągu dnia, też często podchodziłyśmy do siebie, żeby się przytulić, albo pogłaskać po głowie, policzku, potrzeć nosami. Nawet nie wiem czy inni wiedzieli jak często okazujemy sobie czułość, nie manifestowałyśmy tego specjalnie publicznie.
Teraz, moja pierwszą nieprzytomną myślą po przebudzeniu jest: jaki to dzień, czy trzeba wstawać, czy możemy pospać?... Bo Nadia, jak i ja lubiła długo pospać rano, to raczej wieczór był porą naszej największej aktywności. Teraz śpi na zawsze.
Byłam dumna nie tylko z tego, że jest taka bystra, że potrafi się zmobilizować, aby osiągnąć cel (olimpiady czy inne konkursy, nieważne...), że ma swój świat, swoją muzykę, literaturę, swoje zdanie, swoje wybory, których potrafi bronić. Byłam też dumna, że mnie pyta o zdanie czy opinię w jakiejś sprawie, albo prosi o wyjaśnienie czegoś – terminu,słowa, opowiedzenie zdarzeń. Czułam się dumna, że jesteśmy partnerkami na serio. Pokazywała mi to, co jej się podobało, czy to była muzyka, czy książka,czy strona internetowa. Miała też swoje sekrety, swoje zapiski, swoje rysunki.Pokazywała tylko to, co chciała. Rozumiałam to, przecież ja też mam myśli,które zachowuję tylko dla siebie. Słuchała jednak mojej muzyki, oglądała moje projekty, podbierała książki i zawsze szczerze i wprost mówiła, czy to jej zdaniem fajne czy nie bardzo. To samo nas śmieszyło, często podobało nam się to samo, czasem nie, ale nigdy nie było problemem, jeśli ona wybierała coś innego niż ja. Jej dojrzałość myślenia nieustannie mnie zdumiewała, chociaż oczywiście miała też absolutnie typowe dla nastolatków marzenia i zachcianki.
Na pewno marzyła o miłości, życzyłam jej, żeby miała w tym więcej szczęścia niż ja. Wiedziałam tylko, że łatwiej docenić jej klasę ludziom dojrzałym niż rówieśnikom. Ale wierzyłam, że z czasem znajdzie prawdziwego partnera dla siebie.
Byłam absolutnie pewna, że osiągnie więcej niż ja, że z jej znajomością języków, tą łatwością poruszania się w dzisiejszym świecie, zdecydowaniem, co do tego, co ją interesuje, co chce studiować, a nawet gdzie ( a mierzyła wysoko – MIT - Massachusetts Institute of Technology, w Stanach, ale chyba miała w tym rację). Byłam pewna, że chociaż wcale nie będzie jej łatwo, (wiem coś o tym jak niełatwo innym zaakceptować Indywidualność, Osobowość - a ona mając 16 lat wyraźnie już nią była), na pewno jej się uda. Miałam nadzieję, że trochę i moja w tym zasługa, że przecież zna swoją wartość i będzie umiała to wykorzystać i czerpać z tego siłę. A ja jestem od tego, żeby w każdym wyborze ją wesprzeć.
Niedawno opowiadałam znajomym, jaka byłam zdziwiona narzekaniami rodziców z jej klasy (gdzie było mnóstwo mądrych dzieciaków,olimpijczyków), że za dużo siedzą przed komputerem, że są uzależnieni od komórek... i myślałam ze zgrozą, że ci ludzie bluźnią nie doceniając swoich dzieci. W konkluzji doszłyśmy z przyjaciółką do wniosku, że różne rzeczy nam wżyciu nie wyszły, ale mamy za to fantastyczne dzieci i grzechem byłoby tego nie widzieć.
Dlaczego tak nagle, tak bezsensownie się to skończyło? Nieszczęśliwy, tragiczny wypadek, przez nikogo niezawiniony, przypadek podobno jeden na milion, bez najmniejszych szans na ratunek? To takie głupie, tak trudno w to uwierzyć. Nie mogę się z tym pogodzić.
Była więcej niż moją lepszą częścią, była Wszystkim, co najlepsze. Odeszła w szczęśliwym dla siebie dniu,taka radosna, taka pełna nadziei...
Głupi przypadek wyrwał mi serce, czy można bez niego żyć?
Czytałam z Przyjaciółmi w ostatnich dniach Jej zapiski,często poważne, dojrzałe przemyślenia na istotne tematy, ale równie często tak zabawne, pełne niesamowitego inteligentnego celnego dowcipu, że trudno było powstrzymać się od śmiechu, także do łez.
Pamiętajcie płacząc, że prawdziwa Nadia była i będzie właśnie w tym: tych rysunkach, zabawnych cytatach, własnych pełnych humoru komentarzach do rzeczywistości, dowcipach, czy cytatach, które kolekcjonowała i które pomagały jej oswoić głupotę świata.
Nie da się powstrzymać łez, ale pamiętajcie proszę Jej piękną uśmiechniętą buzię i Jej piękny umysł...
Mama
1 komentarz:
Wiesz co Ester, dla mnie ty nie odeszlas. Nie odeszlas bo ja ciagle o tobie mysle, zawsze bede pamietac. Powiesilam sobie tablice korkowa, na ktorej wsrod roznych szpargalow wisi twoj rysunek, ktory zrobilas dla mnie na 16-te urodziny i malenki rysuneczek, ten moj ulubiony, ty z termometrem. Kiedy sie zastanawiam, dlaczego, probuje sobie to tlumaczyc na wiele sposobow: a to, ze tam na gorze potrzebowali kogos tak wybitnego jak ty, ze tak poprostu musialo byc, roznie, ale i tak tego nie potrafie zrozumiec. Dalej nie wierze, nie dotarło do mnie to, ze Ciebie nie ma. Boje sie 1 wrzesnia, ze tak brutalnie to do mnie dotrze. Tesknie za toba ty moja jedna cholero. Ty mnie zawsze bronilas. Probowalam cie ratowac, naprawde. Ja robilam wszystko. Chcialabym z toba porozmawiac, choc to niemozliwe. Tego brakuje najmocniej, rozmowy. Mam nadzieje, ze tam ci lepiej. Szkoda, ze nie potrafie cofnac czasu. Tesknie Ester. Tesknie.
~Ola / Alexann, 2008-08-23 22:15
-------------------------------------------
Również nie mogę się pogodzić ze śmiercią naszej Esty... Zawsze, gdy zaczynam o niej myśleć, mam łzy w oczach. Jestem zła, że Bóg zabrał akurat Ją. Czasem przeglądam archiwum naszych rozmów na gadu-gadu, podczas których często żartowałyśmy, przekomarzałyśmy się... Naprawdę mi tego brakuje.
Esty bardzo mi pomagała w przygotowaniach do olimpiady. Razem się uczyłyśmy, odpytywałyśmy. Często dyskutowałyśmy na sporne tematy związane z biologią. To ona była pierwszą osobą, do której zadzwoniłam, gdy się dowiedziałam, że jednak jestem laureatką. Razem piszczałyśmy do telefonu, dzieliłyśmy się radością.
Liczne "głupawki" w szkole, konkursy, dyskusje... brak mi tego. Przeraża mnie wizja 1 września bez Nadii. Wtedy jej brak najbardziej nas dotknie. Okrutna prawda spadnie na nas gwałtownie... Bo do tej pory jakoś nie docierało do mnie, że Ester nie ma wśród nas.
Nadia na zawsze pozostanie w moim sercu. Na zawsze.
~Justyna K., 2008-08-24 10:12
----------------------------------------------
Esterko... Siostro.. :* zawsze mogłyśmy na siebie liczyć... Z każdym wspomnieniem jakie zachowałam o Tobie, zostały mi również te nauki i te mysli, które mi przekazałaś. Tyle jeszcze chciałabym Ci powiedzieć... Albo chociaż znów Cie zobaczyć. Roześmianą w swoich glanusiach z gotowym jakże celnym komentarzem na temat tego co powiedziałam Ci zeszłego dnia albo napisałam sms'em w środku nocy i checią odśpiewania hymnu o Glanoludkach... W porannym autobusie numer 2, którym jeździłyśmy do szkoły zawsze miałas mi cos ciekawego do powiedzenia. A to na temat nowego wiersza, albo tekstu który napisałaś wieczorem, a to na temat jakiejś osoby która sie ciekawie ubrała... Potrafiłaś w krótkim zdaniu umieścić tak celną myśl, że czasem potrafiłam sie składać ze śmiechu, a czasem myśleć jak Ci sie udaje formowac tak świetne wnioski w ułamku sekundy.... Mam tyle wspomnień. Żyjesz w moim sercu. I będę Cie pamietała na zawsze. Kocham Cie Esterko i bardzo tęsknie.
PS.
"Nie wiem czy była ze mnie tak dumna jako matki, jaka ja z niej jako dziecka."
Proszę Pani zapewniam Panią, że była tak samo dumna z Pani. Mówiła o Pani z największym szacunkiem i nutką dumy i radości, że tak wspaniałą kobietą jest właśnie Jej Mama. Pozdrawiam serdecznie.
~Caramelek, 2008-08-24 15:57
Prześlij komentarz