sobota, 19 grudnia 2009

duma narodowa


Dlaczego o tym zamierzam napisać? Bo zbliżające się święta przypominają mi, że ciągle jeszcze trochę różnimy się od skomercjalizowanego, zamerykanizowanego świata, w którym Boże Narodzenie to wydarzenie głównie marketingowe i naważniejsze są prezenty (często na kredyt) i dekoracje (niekoniecznie własnoręcznie zrobione), a na kolację z rodziną (jeśli w ogóle) idzie się do restauracji. Podobnie jak przy okazji Zaduszek, opowiadając Gary’emu, jak to wszystko się odbywa, myślę sobie, że powinniśmy te resztki swojej odrębności pielęgnować, nawet, a może szczególnie, jeśli czujemy się obywatelami świata.
Rozmawiałam o tym kiedyś z Nadią po Jej powrocie z Francji. I chociaż nigdy nie miałam poczucia, że jestem jakąś szczególną patriotką, nigdy także nie próbowałam Nadii uczyć takich wierszyków jak: „Kto ty jesteś...”, obie jednak miałyśmy poczucie dumy ze swojej narodowości, które szczególnie ujawniało się w kontaktach z cudzoziemcami traktującymi nas czasem lekko z góry (co zwłaszcza Francuzom się nierzadko zdarza), zadziwionymi naszą kulturą, wiedzą o świecie, znajomością języków... Pamiętam, że Nadia z dumą mi opowiadała, że „przeczołgała” lekko swoją francuską rodzinę i ich znajomych uświadamiając im, że mając kulturę własną niegorszą, tylko słabiej znaną, nie musimy bynajmniej marzyć, aby „pożyczać” ich kulturę, aby aspirować do tego, co im samym wydaje się szczytem, na który powinniśmy próbować się wspinać.
Tak więc życzę Wszystkim Radosnych Tradycyjnych Świąt w rodzinnym i przyjacielskim gronie. Fantastycznych, domem pachnących potraw i prezentów świadczących nie o wielkości portfela, ale wielkości serca! Wspólnego kolędowania z dala od telewizora.

P.S. Wśród prezentów jakie dostałam od Nadii mam parę starych puszek, „zabytkowy” termos”, dziwny peerelowski breloczek do kluczy i tym podobne drobiazgi. Bardzo je sobie cenię.
P.P.S. Właśnie piekę „kawalerskie oczka”; zapach jest niezrównany…