sobota, 19 grudnia 2009

duma narodowa


Dlaczego o tym zamierzam napisać? Bo zbliżające się święta przypominają mi, że ciągle jeszcze trochę różnimy się od skomercjalizowanego, zamerykanizowanego świata, w którym Boże Narodzenie to wydarzenie głównie marketingowe i naważniejsze są prezenty (często na kredyt) i dekoracje (niekoniecznie własnoręcznie zrobione), a na kolację z rodziną (jeśli w ogóle) idzie się do restauracji. Podobnie jak przy okazji Zaduszek, opowiadając Gary’emu, jak to wszystko się odbywa, myślę sobie, że powinniśmy te resztki swojej odrębności pielęgnować, nawet, a może szczególnie, jeśli czujemy się obywatelami świata.
Rozmawiałam o tym kiedyś z Nadią po Jej powrocie z Francji. I chociaż nigdy nie miałam poczucia, że jestem jakąś szczególną patriotką, nigdy także nie próbowałam Nadii uczyć takich wierszyków jak: „Kto ty jesteś...”, obie jednak miałyśmy poczucie dumy ze swojej narodowości, które szczególnie ujawniało się w kontaktach z cudzoziemcami traktującymi nas czasem lekko z góry (co zwłaszcza Francuzom się nierzadko zdarza), zadziwionymi naszą kulturą, wiedzą o świecie, znajomością języków... Pamiętam, że Nadia z dumą mi opowiadała, że „przeczołgała” lekko swoją francuską rodzinę i ich znajomych uświadamiając im, że mając kulturę własną niegorszą, tylko słabiej znaną, nie musimy bynajmniej marzyć, aby „pożyczać” ich kulturę, aby aspirować do tego, co im samym wydaje się szczytem, na który powinniśmy próbować się wspinać.
Tak więc życzę Wszystkim Radosnych Tradycyjnych Świąt w rodzinnym i przyjacielskim gronie. Fantastycznych, domem pachnących potraw i prezentów świadczących nie o wielkości portfela, ale wielkości serca! Wspólnego kolędowania z dala od telewizora.

P.S. Wśród prezentów jakie dostałam od Nadii mam parę starych puszek, „zabytkowy” termos”, dziwny peerelowski breloczek do kluczy i tym podobne drobiazgi. Bardzo je sobie cenię.
P.P.S. Właśnie piekę „kawalerskie oczka”; zapach jest niezrównany…

wtorek, 24 listopada 2009

drugi krok zrobiony – wow!


Wiadomość jest krótka. Decyzja zapadła wczoraj, ale miewam kłopoty z internetem, więc podaję dziś: Wydział Kultury UM w Bielsku wyda tę książkę. Na początku roku będzie przetarg na sklad i druk, no i potem realizacja. Czyli w lutym lub marcu powinno być gotowe.

Naprawdę jestem szczęśliwa, że tak szybko to poszło :-)

poniedziałek, 16 listopada 2009

makieta czyli pierwszy krok


Jak już zapowiadałam, zrobiłam makietę książki z wybranymi fragmentami „Nieistnień” plus wybrane teksty angielskie.
Wygląda tak jak na fotografii(ach), co w 90% oddaje wygląd docelowy. Na portrety Nadii zbudowane z literek (co widać w powiększeniu) nakładają się półprzezroczyste strony z tekstami na kalce. Tomik będzie można postawić jak rodzaj kalendarza biurowego, czy też ramki na zdjęcie i przewracać jak strony kołonotatnika. W sensie komplikacji druku, jest to łatwe do zrobienia i niedrogie wydawnictwo, bo druk czarno-biały w całości złożony z liter, bez zdjęć.
Czekam na recenzje profesjonalistów oraz kalkulację drukarni i z tym będę uderzać o wsparcie Wydziału Kultury BB dla wydania tego dziełka. Gdyby jednak ktokolwiek mógł pomóc w znalezieniu większego wydawcy lub wsparcia sponsora, czy w jakikolwiek inny sposób, to proszę o kontakt.

sobota, 31 października 2009

pamięć


Jutrzejszy dzień jest bardzo szczególny. Jak bardzo, zdałam sobie sprawę dopiero tłumacząc Gary’emu, który jest Anglikiem, o co w tym chodzi, dlaczego nagle my wszyscy porzucamy wszystko, żeby uczcić pamięc tych, którzy odeszli. Czy wiecie jak bardzo to jest w dzisiejszym świecie wyjątkowe? 1 listopada 1984 roku byłam w Paryżu i poszłam na Père-Lachaise (największy i najbardziej znany cmentarz we Francji, gdzie leży sławnych ludzi, m.in. Chopin i Jim Morrison). I ku mojemu zdziwieniu, to wielkie miasto zmarłych było tego dnia tak samo puste jak każdego innego dnia, tylko paru turystów, jak ja, przemykało alejami…
Powinniśmy być dumni, że trwamy przy naszej zaduszkowej tradycji, chociaż już razem z Nadią, obserwując coraz bardziej fantazyjne znicze we wściekłych kolorach i jakże praktyczne sztuczne kwiaty, śmiałyśmy się, że na tych polskich grobach coraz więcej Meksyku…
Ale jakkolwiek by się zmieniały dekoracje, ważna jest pamięć i to morze świateł, które to symbolizują. Zapalmy więc łunę nad miastem i wspominajmy…

A w luźnych notatkach Nadii znalazłam taki cytat, który wlaśnie z pamięcią mi się kojarzy:


“…locked away in an ivory box in a silk cocoon…”
(zamknięta na klucz w pudełku z kości słoniowej w jedwabnym kokonie)

poniedziałek, 19 października 2009

"lights"/"światła"



Oprócz tekstu „świateł”, dziś takie wiadomości:
1. Niestety film, o którym poprzednio była mowa nie zostanie ukończony na „Lipę”, więc premiera będzie później, ale za to czwórka młodych aktorów z Rzeszowa przyjedzie na „Lipę” i będą tam w najbliższy piątek recytowali wybrane fragmenty „Nieistnień” Nadii. Jestem wzruszona, że z własnej inicjatywy chcą taki hołd Nadii oddać i że te teksty są dla nich na tyle ważne, że chcą się z nimi zmierzyć i podzielić z innymi, a także, że podejmują tę podróż specjalnie w tym celu…
2. Prace nad tomikiem z tekstami poetyckim są coraz bardziej zaawansowane i wkrótce będę robić makietę, a potem szukać wydawcy. Mam wstępną obietnicę wsparcia ze strony Wydziału Kultury, więc szanse są spore.
3. Trudniej będzie z książką łączącą teksty różne z obrazami (fotografiami i rysunkami) – co jest formą bezpośrednio wynikającą z bloga, ale też nad tym pracuję i może też się uda…

A do tekstu wybrałam dwie fotografie zrobione przez Nadię w autobusie nr 2, którym codziennie jeździła do i ze szkoły.
Tu widoczna fascynacja światłem, które jest podstawą budowania obrazu zarówno fotograficznego jak i malarskiego. Lubię je także, bo pokazują, że nawet w codziennych banalnych sytuacjach kryje się piękno.


"lights"
"światła"

lights all over all around
światła wokół wszędzie
lights on surface reflect inside
światła na powierzchni odbijają wnętrze
candlelights and halogens
światła świec i halogenów
lights in mind and lights in glance
światła w umyśle i w ulotnym spojrzeniu


lights on water lights on air
światła na wodzie światła w powietrzu
light your way and light your prayer
oświetl swoją drogę i oświetl swą modlitwę
spotlights on and streetlights out
świecące reflektory i zgasłe latarnie
light your whisper light your shout
oświetl swój szept, oświetl swój krzyk


lights in me and lights on you
światła we mnie i światła na tobie
light your fire and feel it too
rozpal swój ogień i poczuj to też
lights on skin and lights in eyes
światła na skórze i światła w oczach
light the scene and drop the dice
oświetl scenę i rzuć kości


raise your head and let lights glare
unieś głowę i daj oślepić się
light bring grievance if you dare
światło zrani jeśli ważysz się
lights on me and lights in you
światła na mnie i na tobie
shut them down and shut me too
zgaś je wszystkie i zgaś mnie

poniedziałek, 28 września 2009

nieistnienia ekranowe


W miniony weekend, wraz z poniedziałkiem, były realizowane zdjęcia do filmu „Nieistnienia”, którego scenariusz napisała Justyna Bilik pod wrażeniem tekstów Nadii i Jej go zadedykowała.
Obserwowałam to z boku (część zdjęć zostało zrobionych w naszym domu). Pogoda wyjątkowo dopisała, młodzi aktorzy, którzy przyjechali wraz z Justyną z Rzeszowa pięknie zagrali i teraz trzymam kciuki za ciąg dalszy, czyli montaż, udźwiękowienie, prace końcowe. Jeśli wszystko pójdzie dobrze (a najtrudniejsze jest za nami), to premiera odbędzie się na tegorocznej „Lipie”. O dalszych projekcjach poinformuję na blogu.
I mamy tu kilka zdjęć ze sceny rozmowy Chłopaka z Ojcem.
Poza grającymi (Mateusz i Piotr), widać na nich najważniejsze osoby, dzięki którym ten szalony projekt się ziścił, czyli:
Leszka Buzderewicza i Magdę Duszczyk (czyli Studio Datura – producenta wykonawczego), którzy, nie zapominając o części artystycznej w postaci zdjęć, wzięli na siebie także stronę organizacyjną i techniczną,
Karola Godka – (współ)reżysera, bez którego czujnego oka zapewne trudno byłoby ekipie debiutantów rzecz całą opanować oraz, last but not least,
Justynę Bilik w roli scenarzystki i reżysera, po raz pierwszy, ale pewnie nie ostatni.
Przy okazji premiery wspomnimy jeszcze zapewne o sponsorach, dzięki którym udało się zapewnić profesjonalny sprzęt, ochronę planu, itd., ale nie mając kompletnych danych na razie sobie to daruję.
Cieszę się, że tak sprawnie wszystko poszło i mam nadzieję, że także wynik tej zbiorowej pracy, zainspiruje znowu kogoś do kolejnych działań…
Oby „odgórny” patronat był równie sprzyjający ;-)))

piątek, 28 sierpnia 2009

portret symboliczny


Prezentowany tutaj "portret" Nadii składający się z literek, znaków interpunkcyjnych, cyfr, został wygenerowany przez program napisany przez mojego partnera życiowego – Gary'ego.
Dlaczego symboliczny? Bo, tak jak słowa składają się z liter (głosek), zdania ze słów, opowiadania ze zdań, tak naszą pamięć budujemy z drobnych elementów, obrazów, anegdot, zdjęć, pamiątek, których im więcej, tym bogatszy, żywszy, prawdziwszy obraz osoby, którą przywołujemy. Sama Nadia chyba najtrwalej zapisze się słowami, których tyle zapisała.
Chcę więc by ten portret był, także dla Was, symbolicznym obrazem pamięci składanej z tych wpisów, wspomnień własnych, ziarenek, które sypiemy razem, żeby wykiełkowało coś trwałego...

wtorek, 11 sierpnia 2009

...nie mogę... czyli skąd „Nieistnienia”


Ten fragment „Altersight’a’ wyjaśnia, który z bohaterów powieści napisał te teksty, czy wyjaśnia skąd ta forma u Nadii, to już inna sprawa. Wynika z tego tyle, co zresztą już powtarzałam, że między samą autorką a „Nieistnieniami” należy domyślać się pewnego dystansu, można uznać, że nie chciała, aby traktować to dosłownie jako wyraz Jej przeżyć czy przemyśleń. Chociaż, sądząc z tego, że wysłała fragmenty tego tekstu jako autonomiczną całość na „Lipę’, całkiem niezależnie od jego zamierzonej funkcji w powieści, musiała mieć poczucie wartości tych „nazwijmy-to-wierszy”...
Być może także sama była zaskoczona rezultatem swojego pisania.




„- E, nie mogę. Nie powinnam – odparła Hiko, krzywiąc się w czymś w rodzaju uśmiechu. - To jego... "nazwijmy-to-wiersze".
- Co?! Czyje? – Przypuszczenie, które przebiegło przez głowę Cam, było zbyt nieprawdopodobne. O kim jednak ona może mówić? – O kim ty teraz mówisz?
- O Piro, a o kim mówiłam? – Hiko zaśmiała się, widząc minę Carmen.
- ON?! Jego WIERSZE?!
- Ehe. Luźno zatytułowane "nieistnieniami".
- Pokaż, pokaż, pokaż, POKAŻ!!
- Zostaw, puszczaj mnie. Nie dam ci.
- Dlaczego? Też chcę się pośmiać!
Tu przesadziła. Hiko spojrzała na nią ze złością.
- To się nie pośmiejesz. Bo po pierwsze, nie dam ci. A po drugie, gdybym nawet ci dała, to też byś się nie pośmiała. Raczej by cię przydołowało. Wiem, czego się spodziewasz po kimś takim jak on, ale zdziwiłabyś się. Pisze nie gorzej od ciebie tudzież mnie.
- Oj, sorry. No, ale to tym bardziej mi pokaż albo przeczytaj.
- On nie chciał nawet, żebym ja to czytała! Co dopiero ty czy reszta. Ja niektórych kawałków i w życiu bym ci nie pokazała, a inne nawet chętnie, chciałabym to zrobić, ale to... to by było z mojej strony świństwo. Nadużycie jego zaufania.
Cam westchnęła. Sama była nieco zdziwiona, że tak ją zainteresowało, co napisał Piro.
- I o czym pisze?
- O wszystkim. O wszystkim, co się wtedy wokół niego i w nim samym działo. Różne przemyślenia... miał na to sporo czasu. Niektóre cholernie ciekawe, niektóre nawet banalne, ale szczere.
- Pewnie to strasznie ponure. Powiedz, że jęczy, płacze i rozpacza, i pisze peany na twoją cześć, to mnie zniechęcisz.
- Widzę, że cię to cholernie ciekawi. A nie chciałabym, żebyś cokolwiek z tego przeczytała czy usłyszała. Dobrze by było cię zniechęcić, ale do powiedzenia czegoś takiego się nie posunę, to by też było nieuczciwe. Bo naprawdę ciekawie pisze. Przede wszystkim o sobie samym. Trochę jęczy, taak, ale myśli w miarę trzeźwo i sam się z siebie naśmiewa. I jest cyniczny.
- A jakbym go zapytała o zgodę...? – Cam zamyśliła się.
- Już widzę, jak się zgodzi – Hiko uśmiechnęła się ironicznie.

- Piro! Ucieszysz się! – rzekła radośnie Cam, wkraczając do jego pokoju i zamykając drzwi (w przeczuciu długich negocjacji).
- Jeśli masz dobry powód, żeby mnie oderwać od pracy, to niewątpliwie – odparł Piro, nie odwracając wzroku od komputera.
- Poniekąd. Słuchaj! Już wiem, co możesz zrobić, żeby odpokutować przeczytanie przed laty mojego pamiętnika!
- O rany. To ma mnie ucieszyć? Już się boję. No?
- Skoro ty przeczytałeś mój pamiętnik, czyli było nie było, intymne zapiski...
- Boję się, boję się...
- ... To daj mi poczytać twoje, jak Hiko to powiedziała? "Nazwijmy-to-wiersze".
Piro odwrócił się, spoglądając na nią ponuro.
- "Nieistnienia"? – upewnił się.
- Właśnie.
Popatrzył na nią chwilę, po czym znów odwrócił się do komputera.
- To nie jest dobry pomysł – odrzekł.
- Dlaczego? A dobrym pomysłem było, żebyś czytał mój pamiętnik?
- Dlatego, że wstydzę się większości tego chłamu. Tego się nie da porównać z twoim pamiętnikiem, który był całkiem niewinny.
- Nie masz czego! To zrozumiałe, że cierpiałeś i tak dalej! Poza tym Misałcia mówiła, że całkiem dobrze piszesz.
- Nie o to chodzi. Nie chcę, żeby ktoś o mnie wiedział takie rzeczy jak to, co tam napisałem.
- Jeśli je zapisałeś, to znaczy, że tak naprawdę jednak tego chcesz – rzekła Carmen, siadając koło niego.
- Nie. Po prawdzie, to chyba dlatego, że umierałem z nudów. Zresztą sam nie wiem. Poza tym teraz chciałem to wszystko spalić – nie zdążyłem. Zapomniałem o tym chłamie, a teraz Hiko mi już nie pozwoli.
- Widzisz, sam nie wiesz. Myślę, że podświadomie bardzo byś chciał...
- Zejdź z mojej podświadomości, cokolwiek by tam było. Zresztą tobie się cholernie udzielają uczucia innych, więc nieźle by cię przydołowało.
- Hiko też mi tak mówiła. Ale nie boję się tego.
- Poza tym źle byś sobie o mnie pomyślała, bardzo źle.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo wiem, co tam napisałem. I wiem, że wielu rzeczy nie możesz zrozumieć, a raczej, co gorsza, że zrozumiałabyś je źle. Nawet Minamoto nie pojmuje wszystkich moich tam zawartych skrótów myślowych, niektóre z nich rozumiem tylko ja sam, i bardzo dobrze.
- To nie szkodzi. Daj mi szansę. Poza tym, chcesz, żeby cię to już zawsze dręczyło? Nie lepiej wyrzucić to z siebie?
- Naprawdę myślisz, że to cokolwiek zmieni? Za przeproszeniem gówno prawda.
- Tobie się tak wydaje! Pozwól nam zrozumieć!
- Jakim znowu "nam"?! Nie ma mowy. Nawet o tym nie myśl.
- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi.
- Właśnie.
- O co ci chodzi?
- O parę rzeczy. Jesteście najlepszymi przyjaciółmi, tak, ale nie jesteście mi aż tak bliscy jak Hiko. Nie przeszkadza mi, że ona wie, zresztą nie powinno, chociaż na początku się wkurzyłem. Nikt z was nie zna i nie będzie znał mnie tak blisko. I dlatego nie chcę, mam opory przed zdradzaniem wam tego, szczególnie, że moglibyście... – Piro zamilkł.
- No?
- Moglibyście źle zrozumieć, uprzedzić się, odwrócić, przestać być moimi przyjaciółmi. Taak, po niektórych słowach przeciwko wam... O, a jak ty byś się zaczęła obwiniać, bo wzięłabyś to do siebie, jak zwykle. A i ja nie mógłbym znieść świadomości, że wiecie o mnie takie rzeczy – mruknął, spoglądając na nią kątem oka.
- Wydaje ci się. Mówiłeś, że się wkurzyłeś, jak Hiko to przeczytała. Ale się z tym pogodziłeś...
- Tak, ale to ona. Nie, nie, nie chciałbym, żebyście wiedzieli.
- Ale...
- Przestań.
- Co ty tam takiego mogłeś napisać, że aż tak protestujesz? O sobie, o nas...
- O sobie? Hmm. Wystarczy ci, jeśli powiem, że jestem sadystą, arogantem, masochistą, bezsilnym tchórzem, pijakiem... przewrażliwionym i patetycznym cierpiętnikiem, cynicznym bluźniercą, aspołecznym szaleńcem, niedojrzałym idiotą... hipokrytą, polegać na mnie absolutnie nie można, literat ze mnie do niczego, a na dodatek cały czas zaprzeczam własnemu istnieniu?
- O! Proszę proszę. Parę nowych pozycji do mojej listy. Zaczyna mnie to coraz bardziej ciekawić. A co napisałeś o nas?
- Sporo gorzkich słów. Wiele niestety prawdziwych, i to jeden z ważniejszych powodów, dla których nie chcę, żeby ktokolwiek to czytał.
- A co napisałeś o mnie?!
- Czy ja wiem, nie pamiętam dokładnie, chyba nic szczególnego. Nie pisałem wiele o poszczególnych osobach. Ale w wielu oskarżeniach wszyscy moglibyście się bez trudu rozpoznać.
- Ach. No cóż. Trudno. Nie udało ci się mnie odstraszyć.
Piro milczał, odpisując na zaległe e-maile.
- A co Misałcia mówiła? – zapytał po jakimś czasie. - Skąd ty w ogóle wiesz...
- Och, miała to w rękach, to zapytałam ją, odpowiedziała, że to te twoje... te tamte, no... wiesz. Ale nie pokazała mi, mówiła, że byś tego nie chciał. Znając ją, nie mam co na to liczyć, jeżeli sam się nie zgodzisz.
- No to w ogóle nie masz na co liczyć, bo się nie zgodzę – odbruknął.
Carmen pokiwała ze zrozumieniem głową, ale nie ruszyła się z miejsca. Piro przez dłuższą chwilę ignorował ją, zajęty pocztą. W końcu spojrzał na nią kątem oka i spytał:
- Co tu jeszcze robisz?
- Czekam, aż się zgodzisz – wampirzyca uśmiechnęła się szeroko. – Wymyśliłam strategię: nie odstąpię cię na krok, zanim się nie zgodzisz.
- No, nie strasz – zaśmiał się. – Zresztą, dobra, prędzej czy później ci się znudzi, jak na razie jakoś to przeboleję. Jednakowoż z łóżka cię wykopię – dodał po chwili, uśmiechając się ironicznie.
- Na łóżko nie licz, skarbie, tam się pchać nie zamierzam – zachichotała Cam.
- No i chwała Bogu. No wiesz... nie jesteś w moim typie.”

sobota, 25 lipca 2009

były dwa spojrzenia... (z „Nieistnień”)


Po raz kolejny czytam „Nieistnienia” i po raz kolejny znajduję w różnych miejscach niezwykłe fragmenty, doskonałe i kompletne same w sobie...

(...)
były dwa spojrzenia
jedno takie mocne, jakiego nigdy dotąd nie znałem
drugie takie jasne jak szczęśliwy dzień
to jedno, jeśli jest, to jest twoje
to drugie było moje...
(...)

środa, 15 lipca 2009

"little blade"/”mały miecz”


Nie wiem właściwie jak interpretować ten niepokojący tekst. Próbuję po raz kolejny, ale nadal nie mogę tego uchwycić... Jednak dziwnie lubię tę frazę: „uczucie odrzucenia unosiło się w powietrzu”...

Dziwny tekst, dziwny dzień i dziwne stany... Może to dziwne lato-nielato przeszkadza, może słabość umysłu z gorąca?

Może komuś lepiej się uda.


"little blade"
„mały miecz”


it was a strange day

to był dziwny dzień
a feeling of rejection floating in the air
uczucie odrzucenia unosiło się w powietrzu
everywhere
wszędzie
with every breath
z każdym oddechem
penetrating me deeper
wdzierając się coraz głębiej we mnie
fumes and voices in my head
opary i głosy w mojej głowie
whispers: go ahead, go ahead
szepty: dalej, dalej


a little blade made of bright steel

mały miecz z błyszczącej stali
a little blade'll supply my will
mały miecz wykona moja wolę
(is this a chance for deliverance)
(czy to jest szansą na uwolnienie)

(staying alive i'm dead)

(żyjąc jestem martwa)


possibly last day
może to ostatni dzień
farewell words petrifying in the air
przerażające słowa pożegnania w powietrzu
and everywhere
i wszędzie
loud heartbeating
głośne uderzenia serca
inmost visions blooming red
najskrytsze wizje rozkwitające czerwieni
fumes and voices in my head
opary i głosy w mojej głowie
whispers: go ahead, go ahead
szepty: dalej, dalej


(go ahead. staying alive you're dead, go ahead)
(dalej. żyjąc jesteś martwa, dalej)

a little blade (my hands are shaking)

mały miecz (trzęsą mi się ręce)
a little blade (my eyes are faking me)
mały miecz (moje oczy mamią mnie)
oh (is this a chance for deliverance)
och (czy to jest szansa na uwolnienie)

(staying alive you're dead. go ahead)
(żyjąc jesteś martwa. dalej)

poniedziałek, 6 lipca 2009

przerwa na porządki i przemyślenia


Na początek kilka słów o przerwie
– trochę spowodowanej wakacjami, które ma wielu czytelników – więc pewnie rzadziej zaglądają na tę stronę; częściowo klęską żywiołową – czyli zalaną piwnicą, której porządkowanie zajmie mi jeszcze dużo, dużo czasu; i wreszcie tym, że chcę się przymierzyć do przygotowania tekstów Nadii do druku, bo wreszcie pora ten uzbierany materiał jakoś zebrać, zredagować, zaprojektować...
To wszystko powoduje, że wpisy w najbliższym czasie będą rzadsze, ale to nie znaczy, że na tym się ten blog zakończy, więc zaglądajcie proszę, czytajcie wpisy nowe, kiedy będą albo odkrywajcie starsze, które, jak sądzę, też jeszcze można odkrywać na nowo.

Pozdrawiam więc Wszystkich i życzę słonecznych udanych wakacji!


A teraz jeszcze fotografia, którą Nadia sobie wkleiła na pierwszą stronę ostatniego dziennika.

czwartek, 18 czerwca 2009

poniedziałek, 15 czerwca 2009

role, maski – Nieistnienia cz.20


Zwlekałam z tym, ale oto w końcu ostatnia część z wybranych przeze mnie fragmentów z „Nieistnień”.
Maski, role, to w jakim stopniu my używamy ich, a w jakim one zmieniają nas.
Mnie też to zawsze interesowało. Nawet moja praca magisterska („Ubiór jako sztuka zakładania masek”) była związana z tymi pytaniami. I jak się wydaje, dla Nadii ten teatr życia był równie interesujący. I zastanawianie się nad granicami ról i konwencji, które przyjmujemy i w jakim stopniu jesteśmy je w stanie kontrolować.



(...)

może udawanie raz na czas kogoś innego pomaga
w byciu sobą
albo uwolnieniu się z "ja"
ale co, jeśli zbyt wejdę w rolę?

kiedy rola staje się rzeczywistością
kiedy udawanie - tobą, maska - twarzą
kiedy świadomość - ślepym przekonaniem
przytomność - obłąkaniem

aktor postacią
a postać - władcą marionetek
zapytuję powoli i niedorzecznie

(...)

piątek, 5 czerwca 2009

dialog


Ważne słowo, jeszcze ważniejszy priorytet – dialog.
Nadia toczyła go na różne sposoby i poprzez różne media. W niektórych wypadkach istnieje jakiś zapis, w innych słowa pozostały tylko w pamięci rozmówcy.

Nie wiem czy zaglądaliście kiedyś na stronę Twittera (link z prawej strony) i czytaliście wpisy Nadii, które są oczywiście tylko częścią tego dialogu, który się tam odbywał (nagle i tajemniczo dla wielu, urwanego). Tylko z tego, co ona sama pisze można czasem się domyślić fragmentów wypowiedzi jej rozmówców. Daje to poczucie braku jakiejś treści, ale jednak także buduje obraz Jej nastrojów.
Dla zapalonych detektywów: istnieje pewna możliwość odtworzenia brakującej części, jeśli wytropi się jej partnerów i wejdzie na ich archiwa...

A poniżej przypadkowo wybrane wpisy Nadii na Twitterze i jeden mały fragment dialogu kompletnego. Znając pewne fakty można także wiele innych okoliczności odtworzyć.

A na fotografii nasza rozmowa na wernisażu zeszłorocznej wystawy Wilkonia. W Jej spojrzeniu także widać tę uważność na dialog właśnie.



“...hopping home.

listening to "music for the masses" and, uh, preparing my daily portion of abusive jokes.

reading some random anime lyrics.

thinking. or not. or... uhh, something like this... like... aw, nevermind. that was random.

tormenting people.

heading downstairs in search of something edible

@ school. by the way, did i mention having 6 english contests this week? if i didn't: i've 6 english contests this week...

have a happy valentine's day everybody, contrary to me

"happiest girl" in snow, now, this is fun.

half asleep before my laptop. comfortably numb, if you will...

"i'm so damn easily amused" or somethin' like that.

am i so scary or is it late already, or what happened...? hey mates, where have you all gone? c'mon, it's saturday, right?...”


Datoineblaze: Yay! @min4m0t0's alive! I think she's cool. I've missed her.
min4m0t0: @Datoineblaze: you have? well... what can i say... i feel honored... :D
Datoineblaze: @min4m0t0: Duh, Silly, you're one of my favorite twitterers :)
min4m0t0: @Datoineblaze: i can only say it again: i feel honored :D

niedziela, 31 maja 2009

w pętli czasu - „single flames”/”samotne płomyki”


Bez komentarza, byłby zbyt straszny.


“single flames”

„samotne płomyki”


single flames

samotne płomyki
going astray
błądzące

thousands of liquid lights
tysiące płynnych świateł
floating away in fright
umykających w strachu


we seem to know and to be sure

wydajemy się wiedzieć i mieć pewność
but i'll be down there on the floor
lecz ja będę tam na podłodze
again, again
znowu, znowu

how about you?
a ty?

poniedziałek, 25 maja 2009

kto? – Nieistnienia cz.19


Czas mija, ludzie odchodzą, poznajemy nowych, korzystamy z doświadczeń albo je marnujemy.
Czy umiemy wyciągać wnioski, robić postępy, wykorzystywać ten czas, który mamy? Czy potrafimy zauważyć i docenić co mamy, zanim to stracimy?
Widzę te pytania w Jej oczach. A Wy?



(...)
kto poszedł dalej
kto się zmienił
kto się ustatkował, a
kto wciąż szuka
a kto nie pasuje, odstaje od reszty,
kto jest inny?
(...)

środa, 20 maja 2009

oswojony huragan – Nieistnienia cz.18


(...)
może jednak nie udawać
aż tyle na ile
stać by mnie było

a więc prawdą prawdę
złudzenie jasnością
pięścią bluźniercę
tylko jak zabić gniew
i wstręt

radzić sobie z samym sobą
nie potrafiąc walczyć z nicością
nie jest możliwe

mały huragan
oswojony
prawie

groteska rzeczywistości
bawi mnie bardziej
niż zwykle
gdy wszystko wiąże się z wszystkim
(...)

niedziela, 17 maja 2009

”cold blood”/ „zimna krew”


I oto ten tekst, który zapowiadałam.

Czy można uratować człowieka przed nim samym?


"cold blood"

"zimna krew"

i'm your soul i'm your angelic guardian
jestem twą duszą, twym anielskim stróżem
you are a heavenly wind
ty jesteś niebiańskim wiatrem
you're on a straight way to self-destruction
jesteś na prostej drodze do samozagłady
but for i don't want the world to lose meaning
lecz jako że nie chcę by świat stracił sens
you're not permitted to die
nie pozwolę ci umrzeć

justice
sprawiedliwość
i'm a rushing fire
jestem pędzącym ogniem
i don't agree
nie zgadzam się
you're not permitted to die
nie, nie wolno ci umrzeć


i'm your soul don't you know i won't let go
jestem twą duszą czyż nie wiesz że nie dam odejść
why are you rejecting me
dlaczego mnie odrzucasz
you're on a straight way to destruction
jesteś na prostej drodze do samozagłady
but for it's not too late to save us both
lecz (że) nie za późno ratować nas dwoje
you're not permitted to die
nie wolno ci umierać

justice
sprawiedliwość
how could i be so far away
jak mógłbym być tak daleko
i don't agree, no
nie zgadzam się, nie

why don't you care
czemu ci nie zależy

i'll keep you warm with my breath
ogrzeję cię moim oddechem
i'll keep you alive
utrzymam przy życiu
or i will flow with your cold blood
lub popłynę z twoją zimną krwią
on white flowers next day
na białych kwiatach nazajutrz

środa, 13 maja 2009

krasawice dwie


Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie umieścić tego zdjęcia. Wyżej (wł. na blogu niżej...) opisany bez i Nadia, która się nim upajała. Pasują do siebie, prawda?

niedziela, 10 maja 2009

Krasawica Moskwy i inne narkotyki


Poniżej, jeden z nielicznych już, niepublikowanych dotąd fragmentów z ostatniego dziennika Nadii. Przypomniałam sobie o nim z dwóch powodów.
Po pierwsze, znowu palę gałęzie (patrz poniżej). Zdjęcie zrobiła Nadia równo rok temu.
Drugi powód jest taki, że zdarzają się takie dziwne i nieoczekiwane koincydencje... Czytałam ostatnio kilka tekstów Justyny, mogę chyba powiedzieć – koleżanki po piórze Nadii (minęły się na „Lipie”, więc nie była to znajomość osobista). W tym, bardzo dobry scenariusz pt.”Wanilia” o niebezpiecznej spirali narkotykowej. Przypomniało mi to o tym właśnie wpisie do dziennika, gdzie Nadia wypisała sporo cytatów z czytanej wówczas książki Barbary Rosiek „Kokaina” oraz o Jej własnym tekście „Cold blood”, bardzo zbieżnym w duchu, chociaż bardzo różnym w formie, od tekstu Justyny. Tę piosenkę umieszczę na blogu w najbliższym czasie, a tymczasem dziennik.

A jeśli sama autorka „Wanilii” zechce, to może umieści w komentarzu link do swojego scenariusza? Chcę również dodać, że jestem pod wrażeniem także drugiego scenariusza Justyny, zainspirowanego „Nieistnieniami”. Ale to temat na kolejny dialog. Jeszcze do tego wrócę.



21.05.08

"It's alright – it's a-a-l-right to be me, to-be-me. I want to be crazy 'cause you're boring baby when you're straight. I want you to be crazy 'cause you're stupid baby when you're sane."
Milknąć w krzyku? No, ale 15 maja przegapiłam – co nie zmienia faktu, że tym sposobem ten notes, zeszyt, dziennik, słownik, pamiętnik, analfabet – ma mniej więcej rok.
Piszę datę na żółto, ale nastrój mam taki bardziej zielony, podmalowany na czarno jak oczy Amawasji antymonem.
Jutro Darek ma urodziny, jeśli wierzyć jego numerowi telefonu.
Więc w autobusie rano gadałam z Darkiem, a później, jak już wracałam, z Joanną. Głównie o desperatach. I o forsie.
Impreza przy ognisku* fajna była, według moich pijackich kryteriów. Piękne teksty odchodziły, jak od kości, jak od kości. Za ognistą od cycków w dół Liszką łaziłam z kawą...
I wycieczka w góry (tzn. na Szyndzielnię) była fajna, ba, była zajebiaszcza. Jeszcze lepsze teksty szły.

"Kokaina" Barbary Rosiek.
"Kto ma w sobie taką moc, by powstrzymać ciosy?"
"ILE RAZY TRZEBA UPAŚĆ, BY POWSTAĆ NA ZAWSZE? – pytałam w chwilach szarpanych tęsknotą za jednym strzałem" – albo nawet nie za nich, ale jednak.
" Na kolejnym przesłuchaniu przyznałam się, że ukradłam aligatora policjantom z Miami" – oj, biedni.
"DLA KOGO TAK MOCNO UMARŁAM ZA ŻYCIA?"
"Pokochać chociaż na chwilę, czas taki ulotny, zabiegany, prędki jak wspomnienie krzyku. [...] i nic, absolutnie nic nie uchroni cię przed chorobą.”
„Artur Rimbaud słusznie wierzył, że głębokie poznanie potworności duszy rodzi pełnego poetę, prawdziwego poetę.” – pod tym ja, niżej nie-podpisana, podpisuję się...
„Nie śpię ni nie ma mnie na jawie.”, nic nowego.
„Zahipnotyzowała mnie królowa śniegu, oczy doskonale odbijały światło, bez mrugnięcia powiekami.” A mnie Krasawica Moskwy**, rany, tymi bzami też się można naćpać, tak niewinnie.
„Ciało. Dusza. Wieczny rozdźwięk. Kto potrafi je scalić?” – „Heart and soul, one will burn.”
“TO OCZYWISTE, ŻE NORMALNI SĄ POWAŻNIE CHORZY NA PRZECIĘTNOŚĆ, NIEŚWIADOMOŚĆ, wtłoczeni w tryby maszyny produkującej rzeczywistość, ogłupiającą i niosącą inny rodzaj zagłady. Radosne drżenia wolnych myśli natychmiast tłumią nakazy, religie, systemy polityczne.” Tradycyjnie.
„czy wiesz, jaka jest cena wolności? Bywa najsmutniejsza.” Ta dzisiejsza lekcja o byciu olbrzymami...

Wypiłam tę czereśniową herbatkę, nawet dobra. Ach, jakiś anemiczny ten wpis. To pewnie przez ten rachityczny dupopis. Brzyyyyyyyyydko.
A ta „Kokaina” taka Curtisowska trochę w nastroju.
Now to other stuff. Kolacja, a potem lyteratura.

I dopisek z boku uciętej kartki: „UCIĘTE BO SKIEŁZŁO.”
-------------------------------------------------------------------------------

*Impreza przy ognisku to były moje zeszłoroczne urodziny. Miałyśmy pół ogrodu zawalonego gałęziami z wyciętych bądź przyciętych drzew i dlatego postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym i świętować przy ognisku. Nadzwyczaj się to udało i wszyscy obecni byli zachwyceni m.in. pieczeniem kiełbasek nad ogniem. A nawet udało się jeszcze znaleźć stare ziemniaki, w sam raz do pieczenia w popiele. Duża radocha! I nikomu nie przeszkadzało, że się usmarowaliśmy i najedliśmy węgla.

** Krasawica Moskwy (wł. krasawica maskwy bliższe właściwej wymowy) – to gatunek bzu; posadzonego w zeszłym roku (moi goście urodzinowi ściepnęli się na krzewy właśnie), niezwykle piękny, bladoróżowy, o pełnych kwiatach. Na początku jest różowy, a potem, im bardziej się rozwija tym bardziej bieleje. I na dodatek pięknie pachnie. Niezwykły (chociaż właściwie każdy bez jest niezwykły moim zdaniem, szkoda, że tak krotko kwitnie).
W tym roku kwitnie tylko jedna gałązka (jest jeszcze mały), ofiaruję ją Nadii.

wtorek, 5 maja 2009

notes for "never spoil you"/notatki do "nigdy cię nie zepsuję"


Niektóre wersy są, jak już sam tytuł wskazuje, notatkami do zamierzonego tekstu. Ale wiele z nich już w swej niedokończonej formie zawierają wystarczająco dużo treści, zeby mieć o czym myśleć.
Tu, najbardziej podoba mi się to zakończenie: „śmiejesz się”. Też daje do myślenia i dodaje też trochę dystansu do powagi poprzednich wersów.

I jeden z wielu rysuneczków. Gra w kości? O coś?



notes for "never spoil you"

notatki do "nigdy cię nie zepsuję"

i know that nothing could ever spoil you
wiem, że nic nie mogłoby cię kiedykolwiek zepsuć
(nothing - never - spoil you)
(nic - nigdy - nie zepsuje)
no nothing could ever spoil you
nie, nic nie mogłoby cię kiedykolwiek zepsuć
never spoil you
nigdy nie zepsuje
never spoil you
nigdy nie zepsuje

nothing could ever spoil you
nic nie mogłoby cię kiedykolwiek zepsuć\
no never
nie nigdy
and nothing
i nic
forever
na zawsze
you're laughing
śmiejesz się

piątek, 1 maja 2009

po co? – Nieistnienia cz.17


Dziś, bardzo króciutki fragment. I bez komentarza.

(...)
i ni cholery
nie wiem
po co mi to wszystko

jestem równie głupi jak zawsze
możliwe, że
wszystko tylko się zdawało
mignęło i minęło
(...)

poniedziałek, 27 kwietnia 2009

czym jest śmierć?... – Nieistnienia cz.16


Pytanie, postawione w tym fragmencie tekstu, nie zyskuje tam odpowiedzi wprost, jest tylko początkiem rozważań na ten temat.
Nie ma w ogóle jednej odpowiedzi na to pytanie, bo też Ci, co przeszli na drugą stronę, nie mogą nam takiej odpowiedzi udzielić. I nie ma stamtąd powrotu.
Wiele powstało opowieści i mitów, w każdej niemalże kulturze, o tej naszej rozpaczliwej chęci poznania zaświatów zawczasu i przywrócenia tego, co odeszło. Tylko trzy przykłady: od pierwszego znanego nam eposu „Gilgamesz”, zapisanego pismem klinowym w starożytnym Sumerze, którego bohater rozpacza po śmierci przyjaciela Enkidu i wędruje do różnych bogów w poszukiwaniu pomocy, przez mity greckie z Orfeuszem zstępującym do Hadesu po ukochaną Eurydykę, po Dantego, opisującego wszystkie kręgi zaświatów w „Boskiej Komedii”, a do podróży tej skłoniony śmiercią Beatrycze...
I tak od początku kultury do dziś. Bez końca. Coraz więcej wiemy o świecie, w którym żyjemy i nadal nie zbliżamy się nawet do przeniknięcia Tajemnicy i nadal nie przestaje nas to dręczyć.

Wiemy tylko, co jest z tej strony. Pustka, której się nie da zapełnić, brak tego, co, kiedy jest, wydaje się takie banalne: codziennych rozmów, wspólnego jedzenia, czułości w przelocie, nagłego śmiechu w tej samej chwili, dzielenia zachwytami i smutkami, nawet zmuszania się nawzajem do wypełniania uciążliwych obowiązków, sprzątania, wynoszenia śmieci, odrabiania wszelkich zadań. Za tym też można boleśnie tęsknić.



Nieistnienia cz.16

(...)

czym, powiedzcie, jest śmierć?
skąd błysk tak w ułamku sekundy
co znaczy
wiedzieć
i widzieć tak jasno
jak jest jak
być
może

ja nie chcę i nie będę
palić świec
będę siedział w ciemnościach
i będę szczęśliwy

jasność może być
umysłu, przeznaczenia
nie będę się skarżył
zresztą - komu?

może kiedyś zasłużę
na coś dobrego
może kiedyś będę dość dobry

wiele mogę zabrać
wiele mogę dać
wiele stracić zyskać

a gdybym tak zadał kłam
wszystkiemu

tak jak zawsze niezrównoważony
olśniony ciemnością i
w Twoim świetle tak samo ociemniały

niebiosa pozwolą
może wrócę na dawne drogi

myślami idąc powoli, powoli
za ręką
wydobywającą słowa
z pustki

droga zbyt prosta
i myśli zbyt jakby jasne
chociaż...

oto jak naraz można
prawie wszystko i prawie nic
wiedzieć i czuć
na jedno wychodzi

tak czy inaczej potrzebuję snu
tak pięknego
żeby ranił i rany leczył
bolał i koił
zbyt jestem rozsadzony w pył...

(...)

wtorek, 21 kwietnia 2009

przyjaźń, samokrytycyzm i inne takie... - "mean like me"/"podły jak ja"


Dlaczego podły (czy podła)? No właśnie, ten tekst oczywiście jest tekstem z Altersight’a i nie należy go przekładać wprost na życie. Ale.
Już jako dziecko Nadia dziwiła się zmiennym sojuszom koleżeńsko-przyjacielskim, co ja mogłam obserwować odprowadzając bądź przyprowadzając ją ze szkoły. Kiedy było troje dzieci (dziewczynek, jeśli chodzi o ścisłość, nie wiem czy chłopcy też tak mają), zawsze w tym układzie była para bliższych w danym momencie przyjaciółek i ta trzecia, chwilowo lekko wykluczona. I ten układ stale się zmieniał. A jak były tylko dwie dziewczynki, to niezmiennie były najlepszymi dla siebie przyjaciółkami. Nadia wyraźnie nie rozumiała jak to się dzieje, że jednego dnia jest tą najukochańszą przyjaciółką, a drugiego jest wykluczona. Ja właściwie przez całe życie nie rozumiem. W każdym razie i wtedy i później, podejmowała rozpaczliwe próby rozwikłania tej tajemnicy. Bolesne i uczciwe w poszukiwaniu, także własnej, winy. Nie wiem czy kiedykolwiek zrozumiała, że to tylko takie gierki strategiczne, które służą testowaniu własnej pozycji w grupie i siły oraz wpływu na innych. Ona przyjaźń traktowała poważnie i była lojalna. Nawet kiedy ktoś ją opuścił, zdradził (a zdarzyło się tak), nie chciała się wyżalić, ponarzekać, zwalić winę na kogoś innego. Próbowała zobaczyć, co w niej samej takiego jest, co doprowadziło do rozłamu. Ten tekst, to jedna z przymiarek do takich trudnych „rozbiorów” relacji z innymi.
Ceniłam w niej odwagę powiedzenia: tak, ja też bywam złośliwa, ja też bywam podła, nie zawsze wszystkich kocham, nie nadstawię drugiego policzka. I odwagę mierzenia się z tym bez pomocy mamy, której tak łatwo możnaby się poskarżyć. Nigdy tego nie robiła, nawet, kiedy ją pytałam wprost, bo przecież nie byłam ślepa. Brała za punkt honoru radzenie sobie z tym samej.
Zastanawiam się tylko, co czują dziś ci, którzy uprzykrzali jej życie: kolega, który permanentnie jej dokuczał w niewybredny sposób, a potem miał czelność służyć do mszy na Jej pogrzebie? Widzieliście żal na jego twarzy? Ja nie.
Koleżanka, która poróżniła ją z dawną przyjaciółką? Paru innych zawistników.
Jednak, na szczęście zdążyła zaznać przyjaźni, jak wierzę, prawdziwej, w której wszystkie strony lubiąc się, mają także chęć, odwagę, wolę, akceptację, znoszenia nawzajem także swoich różnic i wad.
Tu, jedna z takich „zwykłych” chwil, których znaczenie widzimy po czasie...
Z Alex na szkolnym meczu.



"mean like me"

"podły jak ja"

thoughts, blame
myśli, zarzuty
remaining shame
osad wstydu
kind of dishonour
jakaś hańba
kind of disorder
jakiś nieład

i am just what i am
jestem kim jestem
no bigger changes
bez większych zmian
for quite long a time
przez dłuższy czas
and you accuse me
i ty mnie oskarżasz


and i'll get to know

a ja dowiem się
i'll answer you
i odpowiem ci
and no i won't change
że nie zmienię się
if you don't change first
jeśli ty nie zmienisz się pierwszy

thoughts, blame
myśli, zarzuty
remaining shame
resztki wstydu
kind of dishonour
rodzaj hańby
kind of disorder
i nieładu

this has just to hurt
to po to żeby ranić
to have a friend like me
żeby mieć przyjaciela jak ja
mean like me, i know
podłego jak ja, wiem
but you're no innocent too
ale i ty nie jesteś niewinny
we both are guilty
winni jesteśmy oboje
we screwed it all up
spieprzyliśmy wszystko

but does that count?
ale czy to się liczy?
it's just us two
jest tylko dwoje nas
you have only me
masz tylko mnie
i have to stand you
a ja muszę znosić cię

thoughts, blame
myśli, zarzuty
remaining shame
pozostały wstyd
kind of dishonour
jakaś hańba
kind of disorder
jakiś nieład

we'll have to stand it
będziemy musieli to znieść

czwartek, 16 kwietnia 2009

zła chwila (która trwa) – Nieistnienia cz.15


Zbliżamy się powoli do końca publikacji „Nieistnień”. Przygotowałam 20 części, więc poza tą dzisiejszą, będzie jeszcze pięć. Mocnych. Coraz mocniejszych. Dotykających Niezrozumiałego. Aż się boję jak bardzo.
Zawsze mam problem, czy zabierać się do jakiejś analizy tekstu, do wykładania jakiejś interpretacji, ale ostatecznie jednak zwykle wydaje mi się, że tekst broni się sam i próby tłumaczenia mogą go tylko spłycić. Niemniej gdyby ktoś chciał mnie zapytać o cokolwiek w związku z tymi tekstami, to służę i odpowiem na każde pytanie, w miarę możliwości.

Chciałabym się obudzić.


(...)
dużo za mało
było
dane
i za późno
i w ogóle nie tak

(...)

naznaczony
ostatnim strzałem w pustkę

zawsze można wygrać
nigdy
też można wygrać

słowa
bez zastanowienia
tak
jednym ciągiem
tak
można żyć
nawet umierać

i dropped it into.

lubię użalać się nad sobą, prawda?
a nad tobą
lubię chyba nawet
jeszcze bardziej

zła chwila
nie lepsza od innych

przyśniło mi się
że cię nie było
to było tak niemożliwe
że się obudziłem
chyba jeszcze nawet nie do końca

(...)

wtorek, 14 kwietnia 2009

:: esty's l33t statuses :: cz.3 i ostatnia


I jak to śmietniczku, trochę perełek i trochę niczego (czy może być trochę niczego?). Dla każdego coś innego. I dobrze. To, co dla jednych to śmieci, dla innych to skarby.
Mam nadzieję, że znajdziecie coś dla siebie...


:: esty's l33t statuses ::

IfAPartOfYourBodyGetsBlownAwayInTheREALWorldItSTAYSBlownAway xD
ifapartofyourbodygetsblownawayintheREALworlditSTAYSblownaway
ifapartofyourbodygetsblownawayintherealworlditstaysblownaway

"wishing Jesus Christ a happy birthday"

fall'n cherube, to be weak is miserable doing or suffering

lajf is brutal, plugaff and full of zasadzkas

seest thou yon dreary plain, forlorn and wilde, voyd of light...?
what may be yet regaind in heav'n, or what more lost in hell...?
one who brings a mind not to be chang'd by place or time
...better to reign in hell, then serve in heav'n.

a man without religion is like a fish without a bicycle

"It's only the friends you an call up at 4 a.m. that matter"

Żądza Mordu v. 2.0

C6H12O6
C2H5OH
b4k42

"there's no way you're gonna beat me with a burnt out car."
"you know you're an ass."
"funny what that guy does to a person"
"they should've been honored to be breathing the same air as him"

"...if not, I'll be seeing Piro's orange juice." - Largo

FMA fans are WAY weak compared to CSI fans. need proof? write.

tad ejati tad naijati tad dure tad u antike

Czterej z Portierni i Pils

rzeka płynie, my stoimy, pies skacze. xD

put up the barriers, shut down your senses

i'm doing... r3s34rch. / i so wanna be snickelfritz.

and i would have to pinch her just to see if she was real...
...just to watch the smile fade away, see the pain she'd feel...
why do you smile the smile you do?

"being held in frozen hands"
hitomi ha itsumo jueru

love=giving someone the power to hurt you terribly & hoping they don't

zen and the art of slacking off

Biologia - Prawdziwa Nauka O Życiu :3

77 Barton Street, Macclesfield
walk in silence, don't walk away, in silence...
someone take these dreams away
don't ever fade away
i've got the spirit, lose the feeling, take the shock away
no i don't know just why.
"the best possible use"?
anytime, pressurised, overheat, overtired
we were strangers for way too long
questions arise and the answers don't fit into my way of things
walked upon the edge of no escape and laughed i've lost control
existence, well what does it matter? i exist on the best terms i can.
with children my time is so wastefully spent
no words could explain, no actions determine....
i feel it cold and warm / the shadows start to fall
i've walked on water, run through fire, can't seem to feel it anymore
it was me, waiting for me, hoping for something more
when the change is gone when the urge is gone to lose control
a cry for help, a hint of anaesthesia

subsiste sermonem statim

Kurt Ciągnik i jego Lewitujący Cyrk

"hejże, miał rację ten Izaak Newton... zdolny facet!"

society is scum.

mens et manus
"can you bring my dog back to life? you go to MIT, right?"

życie jest jak Odra: niedługie, za to kręte i śmierdzące xD
"życie jest jak Odra: długie, kręte i śmierdzące" xD

"winny śmierci pani syna jest ten, kto go zabił" xD

"Oh, my dear! I fuck you so much!"

"...kiedy niebo przestanie się wahać i runie mi na łeb?"
"Boże mój Boże mój dlaczego mnie nie opuścisz?..."

"no anarchy run is truly complete without toilet paper"

one to bend the rules from the day i’d learned to walk and speak

krówki z probówki, torty z retorty!!! :3

genetycznie mężczyzn więcej różni od kobiet niż od samców szympansa

czwartek, 9 kwietnia 2009

Wielkanoc






















W zeszłym roku robiłam wielkanocną ilustrację do „Magazynu Ratuszowego”. Zrobiłam wiele wersji i w kilku z nich użyłam fotografii zajączków, kurczaków i koszyka, które Nadia zrobiła z ciasta solnego. Później Nadia zachowała sobie tę wersję, która Jej najbardziej się podobała (w druku ukazała się nieco inna). Pozwólcie więc, że życzenia świąteczne zilustruję tym wybranym przez Nią obrazkiem. I jeszcze fotka naszego stołu sprzed roku, na chwilę przedtem zanim zasiadłyśmy do świątecznego śniadania.

Wszystkiego Dobrego!

wtorek, 7 kwietnia 2009

"my prison"/"moje więzienie"


Kiedy tak czytam teksty Nadii, myślę, że to zdumiewające jak wielką intuicją się wykazywała opisując związki i relacje, których nie zdążyła w rzeczywistości przeżyć. Uczucia, o których raczej dojrzali ludzie (tu nie mam na myśli dojrzałości mentalnej, bo tej Nadii nie brakowało, tylko zwyczajne doświadczenie, to, że mając więcej lat za sobą, więcej się po prostu przeżyło – także, rozczarowań) wiedzą jak bardzo są prawdziwe, jak powszechne, jak potrafią dławić, niepokoić, paraliżować.
Skąd ona to znała? Albo dlaczego sobie wyobrażała? Wiem, dużo w tym inspiracji "depeszowych", ale czy to wyjaśnia wszystko?


"my prison"
"moje więzienie"

everyday you watch me fall
każdego dnia patrzysz jak upadam
you watch me walking around
obserwujesz mnie chodzącą wokół
there's something in the way i walk around
coś jest w sposobie w jaki chodzę dookoła
that makes you think
co sprawia, że sądzisz
that i'm not quite with you
że nie jestem całkiem z tobą


let me out of my prison
wypuść mnie z mojego więzienia
help me shake off my chains
pomóż zrzucić moje więzy

everyday you watch me run
każdego dnia patrzysz jak biegnę
watch me running out of myself
obserwujesz jak wybiegam z siebie
there's something in the way i run away
coś jest w sposobie w jaki uciekam
that makes me afraid
co sprawia, że się boję
that i will never get out
że nigdy się nie wydostanę

let me out of my prison
wypuść mnie z mojego więzienia
a prison so soft and plain
z więzienia tak delikatnego i zwyczajnego

let me out of my prison
wypuść mnie z mojego więzienia

every night i watch you dream

każdej nocy obserwuję jak śnisz
you're dreaming of someone else
śnisz o kimś innym

let me out of my prison
wypuść mnie z mojego wiezienia
help me shake off my chains
pomóż mi zrzucić kajdany
let me out of my prison
wypuść mnie z mojego więzienia
a prison so soft and plain
z więzienia tak delikatnego i pospolitego

let me out of my prison
wypuść mnie z mojego więzienia
a prison
więzienia
a pain
cierpienia

piątek, 3 kwietnia 2009

...tam tu, a tu ja – Nieistnienia cz.14


Wyciągnęłam zza szafy swój stary zakurzony obraz. Namalowany jeszcze w trakcie studiów. W szkolnych pracowniach malarskich martwe natury układa się właściwie zawsze z jakichś śmieci: połamanych parasoli, krzeseł, pogiętych puszek, kawałków złomu, rondli, butelek, itd. Tylko od talentu osoby ustawiającej zależy, czy coś interesującego z tego wychodzi. A od talentu malujących, jakie obrazy można namalować. Nie zawsze się chce.
Centralną częścią tej kompozycji było zdezelowane metalowe łóżko i siedząca w nim, jak w klatce, samotna szmaciana lalka.
Dawno nie patrzyłam na ten obraz i jakoś osobliwie ta lalka patrząca w pustkę przypomina mi teraz profil Nadii...
Tu tylko fragment całości. I kolejna część „Nieistnień”.



(...)
miło.

tam gdzieś
tam tu
a tu ja
jeszcze bardziej sam

chociaż jest nas wielu
a każdy inny

wszystko się zmienia
obraca się
staje się przeciwieństwem
i nigdy nie wraca do punktu wyjścia

ciemna strona
w opozycji
do innej, szarej strony

znowu niewyraźnie
znowu nie do mnie
mówię

czy ja naprawdę nie mogę
nic
czy znowu mi się wydaje
nic
dlaczego jest tak cicho?

(...)

jest nijak.
no, może prawie.
nie wiem tylko, jak
właściwie.

po całym tym czasie
tak, już chyba jest po czasie
tylko
co to ma za znaczenie
- ja nie wiem
nie
bo może
jest już po mnie?

(...)

wtorek, 31 marca 2009

językowy śmietniczek czyli:: esty's l33t statuses :: cz.2


Oto kolejna, druga i zarazem przedostatnia część zbioru zasłyszanych, znalezionych na takim czy innym śmietniku (TV, internet, itd.) odzywek.
No i jedna z przyjaciółek, z którymi tymi znaleziskami się dzieliła.

Miłej zabawy!



My baby taught me how to be

Beat me out of me

Rape me my friend

"nie wszystek zdechnę" xD

the call of MH.
the call of MT.

"suddenly we find ourselves talking for a long time..."

kill you to be on high, love to be on fire

"nigdy nie słuchają" - H(Horatio) Caine

Rudy, OGNIA!!! xD

*** Speedle Christ Superstar ***

"the Ultimate Speedism"

"Then I'm Going To Arrest Your Cheap, Tequila Pushing Ass..."
"I Love Hotel Rooms. Body Fluids Everywhere." (Speed, as well)
"Why's it always gotta be in the toilet?"
---> naspeedowani jacyś xD

gdzie "Need 4 Speed" zyskuje nowe znaczenie xD

dazed and confused.

death by speed overdose.

więc tak: Gahan na fonii + Cochrane na wizji + czaj + precelki...
LP3 na fonii + Cochrane na wizji + czaj + placek śliwkowy...

NiechŻycieBędzieWiecznymiWakacjami!PełnyLuz,PełneSłońce,PoProstuMiami!!

"who knows where thoughts come from, they just appear....mm hmm"
"would you mind taking that tea and drinking it over there?" xD
"thank you, Eddy" xD
"are you pissed off, Joe...?"
"i think it's recirculating"
"what's with today today?"

"do you think i could mail a running chainsaw to someone?"

Itty Bitty New York City ^^

CSI: kryminalne zagadki Z JAJAMI xD

if you can't solve a problem, it's 'cause you're playing by the rules.

"to dla twojego dobra BRUDASIE!!" xD

Las Vegas, Las Palmas, Las... Cygański xD
San Francisco, San Sebastian, San...domierz xD

dziękuję mojemu tatusiowi za szczęśliwe dzieciństwo xP

"the only thing I cuddle up with at night is my good ol' Sig P230"...

"women programmers have a special power, unknown to men..."

did you know that 7/5 of all people don't understand fractions?

i like to frighten small children

Świąt Na Wysoki Połysk Życzą Glanoludki :D

poniedziałek, 30 marca 2009

iluzje -Nieistnienia – cz.13



Ten fragment „Nieistnień” właściwie jest jakby aneksem do wiersza „literatura”, który był już dawniej prezentowany.
A obrazek to zestaw kilku wersji kolorystycznych zadania na temat iluzji optycznych, które Nadia wykonała na jakiś przedmiot w szkole w grudniu 2007 i na tyle jej się to spodobało, że już w domu bawiła się tym dalej. Wokół nas, także w sobie, mamy mnóstwo iluzji, mami nas mnóstwo iluzji.



(...)
stanowczo nie nadaję się na poetę.
de facto większość
a przynajmniej
wielu
poetów
nie nadaje się na poetów
może stąd tyle beznadziei
w literaturze.
(...)

piątek, 27 marca 2009

"angelic"/,,anielska”


Mogłaby spełnić każde życzenie?


"angelic"
"anielska"

i'd say: divine
powiedziałbym: boska
look how she's beautiful
patrz jakaż ona piękna
with this angelic look on her face
z tym anielskim wyrazem twarzy
with a starry halo around
z gwiaździstą aureolą wokół
and embroidered wings
i haftowanymi skrzydłami

yes, absolutely angelic

tak, absolutnie anielska

in the winged dreams

w skrzydlatych snach
they give her company
oni jej towarzyszą
among the feathers and the veils
pomiędzy piórami i welonami
every wish is fulfilled
każde marzenie jest spełnione

i'd say: different
rzekłbym: inna
of some other origin
jakiegoś innego pochodzenia
with a distinct identity
z wyrazistą tożsamością
with absolute consciousness
absolutną świadomością
stepping among the clouds
stąpająca pośród chmur

yes, absolutely angelic
tak, absolutnie anielska

in the winged dreams
w skrzydlatych snach
she could know anything
mogłaby wiedzieć wszystko
among the feathers and the veils
pomiędzy piórami i welonami
she could have any will
mogłaby spełnić każde życzenie

wtorek, 24 marca 2009

:: esty's l33t statuses :: cz.1


Znaleziskom, wydaje się, nie będzie końca.
Oto kolejne zabawne (przeważnie) notatki Nadii. Wiele po angielsku, ale tu akurat tłumaczenie najczęściej nie ma sensu, więc musicie sobie radzić sami. A skąd pochodzą? Z najróżniejszych źródeł, chyba najwięcej z internetu, inne z tekstów piosenek, inne z rozmów, gazet. Czyli nie ma reguły.
A czemu służyły? Chyba niczemu poza gromadzeniem “bo może kiedyś się przyda”. Kiedy szyłam patchworki, kolekcjonowałam różne szmatki, bo mogły się przydać, a to są takie słowne „łatki”, które pewnie też tworzą swoisty patchwork. Znowu będą części, bo dużo tego. I dziś pierwsza.


:: esty's l33t statuses ::

"I think God is the greatest jelly donut in existence." (machall.com)

Aziz, light

bo pustka nie ma blizn i ran, składa się z zimnych ciemnych ścian
(Nick Cave, w tłum. Kazika)

les femmes sont de Venus, les hommes mangent des Mars :D
(kobiety są z Wenus, mężczyźni jedzą Marsy – Mc Solaar)

'excuse me, have you seen my arm? it fell off somewhere around here.'

myślę, więc jestem... w więzieniu.

bombay sapphire? baldurs gate 2? trąbale? :D

Ok, Largo, whatever drugs you are on, I want some.

It sucks in ways that I didn't think suck could suck.

and now we are strangers, walking hand in hand into the night...

moving clockwise, falling dreamwise

make the world a happier place... kill an emo.

i'm not prejudice. i hate everyone equally.

:: The Low Frequency In Stereo ::

some dreams are like vanilla ice cream with some strong drugs in it
alt: vanilla ice cream + drugs

modems suck in ways i can't even describe,other than to say they suck.

"wielkość kłopotów jest wprost proporcjonalna do wielkości dzieci" xD

for those of you who don't already know, modems suck...

"super disaster-rific and amazingly suck-tastic"

potrzebuję opisu, no dobra - co mnie dzisiaj wkurwiło?

i need a status, ok - what has pissed me off recently?

australian indoor rules quiddich. kids, don't try this at home.

sp34k my l4ngu4g3

What is the difference between a duck? One of its legs are both the same!
http://f8d.org/?c=20

for the love of god and all things online...

"I'm going to hell for that bit, and you're all coming with me!"

it rocks in ways that rocking wasn't meant to rock.

mass ma sake?! MASS MA SAKE, JA CHCĘ DO MASSA! JA CIE SAKE!!
mass-ma-sake-maaaaasssssssakra.

niedziela, 22 marca 2009

“climax” / ,,kulminacja”


To tekst o głodzie miłości, o głodzie bliskości, wiecznym poczuciu niedostatku, szczęściu i nieszczęściu bycia razem. O niepokoju, który nie pozwala nam zadowolić się tym, co jest.

"climax"
"kulminacja"

when i see you
kiedy widzę cię
i want you to touch me
chcę abyś mnie dotknął
when you touch me
kiedy mnie dotykasz
i want you to kiss me
chcę abyś mnie pocałował
when you kiss me
kiedy mnie całujesz
i still want more
ciągle chcę więcej

when i think of you
kiedy myślę o tobie
i want you to be close
chcę żebyś był blisko
when you're close to me
kiedy jesteś blisko
i want you to be closer
chcę byś był bliżej
when you're close enough
kiedy jesteś wystarczająco blisko
i want to forget the pain
chcę zapomnieć o bólu

when you're away
kiedy cię nie ma
i want you to miss me
chcę byś tęsknił za mną
when you miss me
kiedy za mną tęsknisz
i want to be with you
chcę być z tobą
when i'm with you
kiedy jestem z tobą
i want to stay for all eternity
chcę zostać na wieczność

when i'm sad
kiedy jestem smutna
i know you'll console me
wiem że pocieszysz mnie
when i'm too happy
kiedy jestem zbyt szczęśliwa
you know how to break me down
wiesz jak mnie załamać

when you kiss me
kiedy mnie całujesz
i still want more
ciągle chcę więcej
when you're close enough
kiedy jesteś wystarczająco blisko
i want to forget everything
chcę zapomnieć o wszystkim

you know how to break me down
wiesz jak doprowadzić mnie do rozpaczy

piątek, 20 marca 2009

komunikacja ponownie


Zastanawiam się często nad tym, co tak trafnie Nadia ujęła w tym tekście. Jak to się dzieje, że mamy coraz więcej narzędzi służących komunikacji, a coraz częściej dotyka nas poczucie, że właściwe porozumienie gdzieś na tych łączach się zawiesza. Wysyłamy w eter mnóstwo słów i czekamy na odzew mniej więcej tak długo jak na odzew ze strony hipotetycznych mieszkańców kosmosu. Słowa krzyżują się na łączach, a wcale nie ma więcej rzeczywistego dialogu. Nie rozmawiamy tylko monologujemy. Każdy sobie.
Przesadzam oczywiście, wyjaskrawiam, ale problem chyba rzeczywiście jest. Zaniedbujemy „zwykły” kontakt, bo przecież jutro możemy zadzwonić, wysłać maila, pogadać przy użyciu komunikatora... Tyle możliwości!

Póki kontakt się nie zerwie.


"communication"
,,komunikacja”

communication, communication...
komunikacja, komunikacja...

connection lost
połączenie zerwane
something doesn't work properly
coś nie działa właściwie
someone is out of reach
ktoś jest poza zasięgiem
turned away, turn around
odwróć się, obróć się

stop pretending

przestań udawać
start communicating
zacznij się komunikować

connection lost

połączenie zerwane
you don't function properly
nie działasz właściwie
playing out of reach
umykając poza zasięg
turned away, turned away
odwróć się, odwróć się

stop this hate
przestań już nienawidzić
you have to communicate
musisz się komunikować
stop this hate
powstrzymaj nienawiść
communicate, communicate...
komunikuj się, komunikuj się...

you'd better not lose control
lepiej nie trać kontroli
you'd better care
powinno ci zależeć
this is a warning
to jest ostrzeżenie
kind regards
uprzejme wyrazy szacunku

connection lost
połączenie zerwane
you don't function properly
nie działasz właściwie
playing out of reach
umykając poza zasięg
turn around, turn around
odwróć się, obróć się

communicate with us
komunikuj się z nami
disabled middle class
upośledzoną średnią klasą
communicate with the mob
komunikuj się z tłuszczą
communicate with the swarm
komunikuj się ze stadem
you'd better care, you've been warned
powinno ci zależeć, zostałeś ostrzeżony

stop controverting
przestań się spierać
start communicating
zacznij się komunikować

connection lost
połączenie zerwane
you don't function properly
nie działasz właściwie
playing out of reach
umykając poza zasięg
turned away, turned away
odwróć się, odwróć się

communication, communication,
komunikacja, komunikacja
communication, communication,
komunikacja, komunikacja
communication, communication...
komunikacja, komunikacja...

failed
zawiodła

środa, 18 marca 2009

asymetria


Zastanawialiście się pewnie jak to możliwe, że z jednej strony, Nadia była pełną humoru osobą, cieszącą się różnymi aspektami życia, rozsmakowaną w dobrych rozmowach, dobrych książkach, dobrej muzyce i dobrym jedzeniu. W ludziach. Pełną życzliwości, nie tylko dla przyjaciół. Potrafiącą pocieszyć, dodać innym odwagi. Zadowoloną ze swoich osiągnięć, pełną nadziei. I kochającą wygłupy nastolatką.
A z drugiej, poważną osobą, piszącą smutne, pesymistyczne teksty, które zwłaszcza teraz brzmią wręcz złowieszczo. Dojrzałą ponad wiek, przenikliwie patrzącą i rozumiejącą także ból istnienia.
Jednak to nie sprzeczność. Przecież każdy z nas ma (co najmniej) dwie strony, nawet księżyc podobno, a nasze twarze nigdy nie są dokładnie symetryczne.
Zrobiłam taki mały eksperyment, zestawiając dwie strony twarzy z fotografii Nadii w dwie różne twarze: jedną jasną, uśmiechniętą, drugą ponurą i patrzącą spode łba.
Ale dopiero ta trzecia, niesymetryczna i zawierająca w sobie tamte dwie, jest prawdziwa.
I tak samo osoba doświadczająca i jasnych i ciemnych stron życia jest dopiero pełna.

niedziela, 15 marca 2009

śmiech – LOL


LOL (laughing out loud – gdyby ktoś nie wiedział...), to bardzo często przez Nadię używany skrót. Bo i śmiech (głośny, na sali, pusty, czy każdy inny, poza bezmyślnym) odgrywał w Jej i moim życiu wielką rolę. Nadia zdobywała nim przyjaciół, leczyła smutki, walczyła z głupotą.
Chyba niektórzy ludzie widząc mnie czasem teraz, dziwią się, że nadal z pewnych rzeczy potrafię się śmiać. Ale jeśli już człowiek ma jakieś poczucie humoru, to ono nie znika, nawet jeśli dotyka nas tragedia. Rzeczy śmieszne nadal są śmieszne, absurdy nadal są absurdalne, ale przedwczesna śmierć nadal jest równie bezsensowna, chociaż z innych spraw się śmiejemy.
Nie ufam ludziom pozbawionym poczucia humoru. Dlaczego? To proste. Żeby się z czegoś śmiać trzeba mieć dystans do tego, z czego się śmiejemy, a dystans lepiej pozwala zobaczyć skalę rzeczy (także problemu) i umieścić w odpowiednim miejscu na skali (nie)ważności.
Brak dystansu jest niebezpieczny, czasem nawet prowadzi do fanatyzmu. Więc wolę tych, co umieją się śmiać, także (albo zwłaszcza) z siebie. Są zdrowsi i mądrzejsi niż ci zawsze poważni (zgadzam się z Gombrowiczem, że: „im mądrzej, tym głupiej” – szczególnie jak się już we własną mądrość zanadto uwierzy...)
Wg De Mello (tutaj cytującego Mistrza, opowiadajacego uczniom swe kolejne stopnie wtajemniczenia), którego tak Nadia ceniła, śmiech to najwyższa forma modlitwy, czy też zbliżenia do Boga: „...dziś zabiorę cię do najgłębszego sanktuarium świątyni, do serca samego Boga. I zostałem poprowadzony do Krainy Śmiechu”.

Fotka: Alex i Esty; dużo się razem śmiały.

W dziennikach Nadii pełno było krótszych i dłuższych śmiesznych tekstów; dziś kilka tych z marginesów (powinny być jeszcze do nich rysunki, ale nie mam przygotowanych):



Zaznaczam, ze to nie dziennik, ale nocnik... Cortazar

Wkurza mnie ten długopis. Muszę sobie kupić tańszy

Imprez przy ognisku fajna była, według moich pijackich kryteriów. Piękne teksty odchodziły. Jak od kości, jak od kości.

Kiedyś, jak byłam mała, to zawsze rysowałam postaci o 3 (słownie trzech palcach.
Patrzyli na moje rysunki i mówili, że jestem jakaś inna... NO BO JESTEM.
(tu rysunek dziewczynki-diabełka o 3 palcach)

KOCHAJ SZATANA, KUP MU KREDKI (ale tylko czarne!)
(tu rysunek dziewczynki-szatanka mówiącej: a gu, gu...)

tak na marginesie:
a tak w ogóle to jak byłam malutka, nie znosiłam facetów. Wreszcie zaakceptowałam jednego – a po latach dowiaduję się, że to gej. Ło rany...


uwaga, lol.
do galerii jechałam z Markiem. Przejechaliśmy na czerwonym. Marek zacytował kumpla: ,,na zielonym to każdy głupi potrafi!” prawda.

see you later, operator

poniedziałek, 9 marca 2009

pustka - Nieistnienia cz.11


Zgadzam się z Adamem, że nie każda nicość, nie każda pustka, jest zła. Czasem pustka koi, ale i czasem boli, jak w tym tekście, może też domaga się wypełnienia?; a może jest niezbędna, żeby w niej zauważyć to, co ważne, a wyeliminować to, co zbędne? Żeby myśleć w spokoju.
W tym fragmencie daleko jednak do wyciszenia właściwego medytacji, to raczej pustka zagubienia i bezradności. Dobrze ją znam.







(...)
pustka
pustka
nic
zero
brak
nierzeczywistość
wszystko mnie wkurza
bezbolesność rani
wszystko boli
to miejsce boli

pustka!!!

(...)

i ja
ja tu
sam
bez siebie
i tylko ze sobą

(...)

najgorsza jest cisza
i obojętność
i to rzeczowe podejście
i to bycie gdzieś poza
gdy się jest
samym sednem
ślepota, gdy się jest okiem
cyklonu czy innego kataklizmu
- nie można wiedzieć
nie można zapobiec
nie można się zaangażować
nie można odcierpieć swojego
i nie widzi się
szkód
jakie można wyrządzić
jakie już się wyrządziło
innym
a zwłaszcza sobie
(...)

piątek, 6 marca 2009

arkady


Tajemniczy tekst, trudny do zanalizowania, nie potrafię wprost powiedzieć o czym. Wzbudza niepokój, przywołuje niejasne obrazy; jest jak sen; choć nie można uchwycić w nim logiki, odciska się w duszy i coś we mnie zmienia. Skojarzenia napływają i odpływają, ale nie da się uchwycić sensu i nawinąć go jak nić na szpulkę.
Taak, a moje słowa jeszcze bardziej to gmatwają...
Chociaż, czy jaśniej znaczy zawsze lepiej?

Interesującej lektury!


“arcades”
„arkady”

in the arcades
w arkadach
like a rib cage
jak w żebrowanej klatce
wanting to set something alight
chcąc coś podpalić
waiting to get somewhat alive
czekając by nieco ożywić
the time is now, slipping away
czas jest teraz, wyślizgując się
or is it not, slipping away
lub też nie jest, wymykając się
sleeping away with the burden of dreams
uciekając w sen pod brzemieniem marzeń

say it now
powiedz to teraz
any second now say it
w każdej sekundzie teraz to mów
i tell you i couldn't be happier
nie mogłabym być szczęśliwsza, mówię ci
it's just about some kind of consciousness
to jakiś szczególny rodzaj świadomości
i can't keep lasting just for now
nie mogę zatrzymać go tylko na teraz


it's too simple to know for sure

to zbyt proste by wiedzieć na pewno
i know some might think they do
ja wiem że niektórzy myślą, że wiedzą
but if best is worse less is more
lecz, jeśli lepsze jest gorsze, mniej jest więcej
we're not black neither white nor grey
nie jesteśmy ni czarni ni biali ni szarzy

wtorek, 3 marca 2009

zdjęciom ufać czy nie? – Nieistnienia cz.10


Ja ufam, bo tylko to mi zostało i chociaż nie zastąpią osoby, to jednak bardzo je sobie cenię, choćby były tylko protezą pamięci. Z czasem nawet, w każdym widzę coraz więcej; najpierw może ładny obrazek, potem nastrój, smutek, zamyślenie, uśmiech, ironię, pytanie?
Dobrze, że są.


Nieistnienia cz.10
(...)
nie należę do siebie
bo gdybym należał do siebie
to byłbym niczyj
a będąc twój
nie zależąc od siebie samego
mogę mieć chociaż nadzieję
też niczyją.

rzecz jasna.
jest jasno
chyba trochę wcześniej wróciłem.
całkiem możliwe

możnaby zapytać
kogoś
ale właściwie po co?
żadne ślady w pamięci
nie powstają bez przyczyny.

ale jednak
już jest późno. szybko
zrobiło się późno. tym lepiej.

kochanie
narysuj mi potrzaskanego aniołka
bo odbiciu w lustrze nie wierzę:

to mam być ja
podobno.
to mi się wyjątkowo nie podoba
nie wiem jak kiedykolwiek mogło.
jedyne moje odbicie możliwe do zaakceptowania
to było w twoich oczach.
twojego spojrzenia tu nie znajdę,
gdzie jest reszta ciebie, nie wiem
a zdjęciom też nie ufam.
(...)