
Dlaczego podły (czy podła)? No właśnie, ten tekst oczywiście jest tekstem z Altersight’a i nie należy go przekładać wprost na życie. Ale.
Już jako dziecko Nadia dziwiła się zmiennym sojuszom koleżeńsko-przyjacielskim, co ja mogłam obserwować odprowadzając bądź przyprowadzając ją ze szkoły. Kiedy było troje dzieci (dziewczynek, jeśli chodzi o ścisłość, nie wiem czy chłopcy też tak mają), zawsze w tym układzie była para bliższych w danym momencie przyjaciółek i ta trzecia, chwilowo lekko wykluczona. I ten układ stale się zmieniał. A jak były tylko dwie dziewczynki, to niezmiennie były najlepszymi dla siebie przyjaciółkami. Nadia wyraźnie nie rozumiała jak to się dzieje, że jednego dnia jest tą najukochańszą przyjaciółką, a drugiego jest wykluczona. Ja właściwie przez całe życie nie rozumiem. W każdym razie i wtedy i później, podejmowała rozpaczliwe próby rozwikłania tej tajemnicy. Bolesne i uczciwe w poszukiwaniu, także własnej, winy. Nie wiem czy kiedykolwiek zrozumiała, że to tylko takie gierki strategiczne, które służą testowaniu własnej pozycji w grupie i siły oraz wpływu na innych. Ona przyjaźń traktowała poważnie i była lojalna. Nawet kiedy ktoś ją opuścił, zdradził (a zdarzyło się tak), nie chciała się wyżalić, ponarzekać, zwalić winę na kogoś innego. Próbowała zobaczyć, co w niej samej takiego jest, co doprowadziło do rozłamu. Ten tekst, to jedna z przymiarek do takich trudnych „rozbiorów” relacji z innymi.
Ceniłam w niej odwagę powiedzenia: tak, ja też bywam złośliwa, ja też bywam podła, nie zawsze wszystkich kocham, nie nadstawię drugiego policzka. I odwagę mierzenia się z tym bez pomocy mamy, której tak łatwo możnaby się poskarżyć. Nigdy tego nie robiła, nawet, kiedy ją pytałam wprost, bo przecież nie byłam ślepa. Brała za punkt honoru radzenie sobie z tym samej.
Zastanawiam się tylko, co czują dziś ci, którzy uprzykrzali jej życie: kolega, który permanentnie jej dokuczał w niewybredny sposób, a potem miał czelność służyć do mszy na Jej pogrzebie? Widzieliście żal na jego twarzy? Ja nie.
Koleżanka, która poróżniła ją z dawną przyjaciółką? Paru innych zawistników.
Jednak, na szczęście zdążyła zaznać przyjaźni, jak wierzę, prawdziwej, w której wszystkie strony lubiąc się, mają także chęć, odwagę, wolę, akceptację, znoszenia nawzajem także swoich różnic i wad.
Tu, jedna z takich „zwykłych” chwil, których znaczenie widzimy po czasie...
Z Alex na szkolnym meczu.
"mean like me"
"podły jak ja"
thoughts, blame
myśli, zarzuty
remaining shame
osad wstydu
kind of dishonour
jakaś hańba
kind of disorder
jakiś nieład
i am just what i am
jestem kim jestem
no bigger changes
bez większych zmian
for quite long a time
przez dłuższy czas
and you accuse me
i ty mnie oskarżasz
and i'll get to know
a ja dowiem się
i'll answer you
i odpowiem ci
and no i won't change
że nie zmienię się
if you don't change first
jeśli ty nie zmienisz się pierwszy
thoughts, blame
myśli, zarzuty
remaining shame
resztki wstydu
kind of dishonour
rodzaj hańby
kind of disorder
i nieładu
this has just to hurt
to po to żeby ranić
to have a friend like me
żeby mieć przyjaciela jak ja
mean like me, i know
podłego jak ja, wiem
but you're no innocent too
ale i ty nie jesteś niewinny
we both are guilty
winni jesteśmy oboje
we screwed it all up
spieprzyliśmy wszystko
but does that count?
ale czy to się liczy?
it's just us two
jest tylko dwoje nas
you have only me
masz tylko mnie
i have to stand you
a ja muszę znosić cię
thoughts, blame
myśli, zarzuty
remaining shame
pozostały wstyd
kind of dishonour
jakaś hańba
kind of disorder
jakiś nieład
we'll have to stand it
będziemy musieli to znieść
5 komentarzy:
Powiem szczerze, że w gim cała klasa była anty w stosunku do Niej. Kiedy doszłam, chwilowo się polepszyło, ale później, jak to określiła
"Ja jestem wrogiem publiczym numer jeden, a ty, dlatego że się im nie dałaś, stałaś się numerem dwa."
Nie żałuję. I nigdy nie żałowałam.
Wydawało mi się, że coś jest nie tak, ale właściwie nie wiedziałam do jakiego stopnia Nadia była sekowana przez swoich "przemiłych" kolegów, bo też raczej starała się to ukrywać przede mną. Mam (niewielką) nadzieję, że przynajmniej niektórzy teraz żałują swojego bezmyślnego owczego pędu w ocenianiu "innych" - nieprzeciętnych, niełatwych, niezależnych, niepopularnych przez swoją niezgodę na konformizm i dopasowanie do jednej sztancy. Ale właściwie niestety chyba raczej spodziewam się, że większość wrzuca tych niedopasowanych do szufladki "dziwni" i nikomu, kto sam nie doświadczył bycia wykluczonym, nie chce się nawet próbować zrozumieć jak to jest, kiedy się próbuje znaleźć własną drogę, nawet jeśli to boli.
Czytam właśnie "Biegnącą z wilkami" C.P. Estes - polecam! Fragment z rozdziału brzydkim kaczątku:
"Jeśli próbowałaś wtłoczyć się w jakiś szablon i to ci się nie udało, to masz prawdopodobnie duże szczęście. Może i jesteś wyrzutkiem, ale ocaliłaś duszę. (...) Chociaż wyrzutek zostaje przepędzony , jednocześnie jakaś siła przyciąga go w ramiona psychicznej pokrewnej duszy, którą może być grupa ludzi, studia, jakaś forma sztuki. (...) Szukanie swojego miejsca nigdy nie jest pomyłką. Nigdy. (...) Choć tej sytuacji nie życzyłybyśmy nikomu z żadnego powodu, jednak - tak jak węgiel pod wysokim ciśnieniem staje się diamentem - prowadzi ona do prawdziwej wielkości i oczyszczenia duszy. (...) Ciosy od losu zwiększają naszą odporność. Przestajemy użalać się nad sobą, patrzymy głębiej, widzimy wyraźniej, nasza intuicja rośnie, zdobywamy zdolność bystrej obserwacji i szerokie horyzonty, jakich "niewygnańcy" nigdy nie osiągną."
Ładne. Nic dodać, nic ująć.
Znam to uczucie odosobnienia... I choć zazwyczaj trafiałem na sympatyczne towarzystwo (choć czasem było ciężko, ale to akurat nieważne), to i tak jet bardzo niewielu ludzi, z którymi udaje mi sie zawrzeć bliższą znajomość.
Nadia też wydawała mi sie taką oryginalną osobą. A wiem z własnego doświadczenia jak mało jest ich na świecie. Bardzo żałuję, ze nie było nam dane poznać się bliżej... Bo w gruncie rzeczy można się tutaj posłużyć refleksją Christophera Snowa wykreowanego przez Koontza, który stwierdził, ze świat może być całkiem miłym - a w każdym razie znośnym - miejscem, ale tylko przy sporej pomocy przyjaciół. A tych często nie potrafi się docenić.
W każdym razie w tym momencie chyba należą się jej podziękowania za ten rok znajomości...
Prześlij komentarz