
Czym jest piękno?
Pytanie o istotę piękna może wydawać się w pierwszej chwili wydawać się może dość proste, wszak mamy pewne kanony piękna, z którymi zgadzamy się wszyscy, są pewne wzorce o biologicznych, ewolucyjnych podstawach, które są wspólne dla ogółu ludzkości, dalej za piękne uznajemy to, co jest dobre (tu wypadołoby z kolei zapytać, co jest dobre, ale to już odrębna historia)... I tak dalej.
Ale jeśliby zastanowić się nad tym głębiej, odpowiedź na pytanie czym jest piękno nie jest już wcale taka oczywista.
Czyli uznajemy, że są pewne ogólne kanony piękna? Pewne cechy pożądane i uznawane za piękne zawsze i wszędzie? Piękna teoria! Niestety, w rzeczywistości znaczenie tego pojęcia, tak podstawowego i, zdawałoby się, jasnego, ulegało przez wieki zadziwiająco radykalnym zmianom. Przykład? Porównajmy chociażby opasłą Wenus z Willendorfu, wizerunki bogów i bogiń antycznej Grecji i Rzymu i gotyckie Madonny o dziewczęcych twarzach i wysokich czołach... Pójdźmy nawet dalej i zestawmy te przykłady z ideałami piękna uznawanymi w krajach Dalekiego Wschodu czy wśród Indian zamieszkujących dżungle Ameryki Południowej.
W początkach ludzkości walka o przetrwanie była bardzo ciężka. Zdobywanie pokarmu stanowiło praktycznie główną treść życia praczłowieka. Dlatego też mocno zaokrąglona sylwetka (jak u Wenus z Willendorfu), jaka dziś uchodzi za – delikatnie mówiąc - nieszczególnie atrakcyjną, była wzorcem piękna – ponieważ oznaczała dostatek pożywienia. W nieco późniejszych czasach (aż do dziś) poszukiwany ideał kobiecej figury to wąska talia i szerokie biodra, oznaczają bowiem płodność.
Jakkolwiek podświadome preferowanie pewnych cech i odrzucanie innych ma podłoże ewolucyjne i wiele z takich mechanizmów jest wspólne dla całej ludzkości, na to, co uznajemy za piękne, ma wpływ nie tylko natura, ale i kultura. Chociażby w średniowieczu damy z wyższych sfer starały się unikać słońca - blada cera była bardzo pożądaną cechą – opaleni byli tylko chłopi, pracujący na polach. Jeszcze w latach '20 XX wieku opalenizna uznawana była za wulgarną.
Ponieważ ze względu na występowanie na bardzo różnych szerokościach geograficznych ludzkość zróżnicowała się na rasy, wzorce piękna stały się zależne od tych odmian. Przykładowo w Chinach i Japonii przez wieki ceniono bladą cerę, kruczoczarne włosy, karminowe usta i bardzo małe stopy. Dzisiaj jednak, w czasach globalizacji, dawne wzorce nie są już tak powszechnie obowiązujące. Za szczególnie atrakcyjne bardzo często uznaje się cechy, które są na danym obszarze rzadkością.
Tak więc nasze postrzeganie piękna warunkują dwa elementy: natura i kultura. Czy tak? Skąd w takim razie nasze osobiste preferencje, często diametralnie się między sobą różniące?
Mały eksperyment: spróbujmy wmówić małemu dziecku, że jego mama nie jest piękna. Nie, nie próbujmy, będzie to jedynie strata czasu. Nie uda nam się. Udowodniono, że zasadniczy wpływ na postrzeganie piękna przez daną osobę mają pierwsze dwa-trzy lata jej życia. Stąd mężczyźni przeważnie podświadomie preferują kobiety podobne do swojej matki, a kobiety – mężczyzn podobnych do swego ojca. No dobrze... ale to też niewiele wyjaśnia! Zwłaszcza, że także i od tej zasady jest wiele odstępstw – nie wiadomo, czym spowodowanych, być może przypadkowych...
Jedno, co możemy stwierdzić z pewnością, to to, że pomimo uwarunkowań ewolucyjnych i kulturowych piękno jest subiektywne. Jako że tak trudno określić jego istotę, jak się mówi, de gustibus non est disputandum.
A teraz podejdźmy do problemu z trochę innej strony. Jakiekolwiek bowiem by te wszystkie uwarunkowania nie były, mówi się przecież, że nie szata zdobi człowieka i podobnie można powiedzieć, że nie fizyczna uroda zdobi człowieka, że najważniejsze jest piękno wewnętrzne, które bierze się z duszy. Czymże jednak jest to piękno wewnętrzne? Czy to charakter, cnota, podejście do drugiego człowieka? Odpowiedź na to pytanie będzie się bardzo różniła u różnych osób w zależności od kultury, w jakiej się wychowali, od ich usposobienia, temperamentu, moralności... a dla niektórych ta kwestia w ogóle nie będzie ważna!
I dalej, skąd w ogóle bierze się pojęcie piękna jako czegoś poza prostymi uwarunkowaniami ewolucyjnymi i kulturowymi, poza czysto fizycznym jego aspektem? Piękna przez duże P, piękna jako czegoś wyższego? Gdy uznajemy świat i siebie samych jako dzieło Boga, przyjmujemy to dzieło za piękne, za twór wyższego umysłu, za coś celowego, nieprzypadkowego. Widzimy piękno, patrząc na świat i człowieka jako coś uduchowionego. Człowiek jest piękny jako istota, która myśli i czuje, która wykracza poza proste funkcjonowanie innych stworzeń, która ma duszę.
Ale to wszystko kwestia punktu widzenia, sposobu, w jaki spróbujemy opisać piękno lub choćby na nie spojrzeć. Kiedy sprowadzimy człowieka do jego fizycznej istoty: ssaka, czyli zwierzęcia, czyli zbioru narządów, zbudowanych z kolei z tkanek, które składają się z komórek, te zaś z atomów, kiedy przedstawimy myślenie i odczuwanie jako przepływ impulsów elektrycznych i chemicznych – zapewne dla większości z nas nagle zniknie gdzieś to, co szumnie nazywamy człowieczeństwem, zniknie wyższe piękno w człowieku, zniknie uduchowienie.
Ale przecież jesteśmy i myślimy!
Dla mnie właśnie to jest piękne: to wewnętrzne uporządkowanie świata. Te nieodmienne prawa nim rządzące, ta racjonalność. To, że on w ogóle istnieje, i to właśnie w ten konkretny sposób. To, że istnieję ja, taka, jaka istnieję, i inni ludzie, właśnie tacy, jacy istnieją. To, że w jakiś zadziwiający sposób, chociaż jesteśmy zbiorami atomów, naprawdę żyjemy i jesteśmy tego świadomi. Żyjemy i tak wiele już wiemy o tym świecie, cieszymy się nim, odkrywamy go wciąż na nowo – i tak wiele jeszcze pozostało do odkrycia...
Rozważania, czym jest istota piękna, można prowadzić nieskończenie, a odpowiedzi wspólnej dla wszystkich ludzi nie będzie nigdy – każdy z nas musi znaleźć tę odpowiedź sam dla siebie. I czyż właśnie to nie jest piękne?
A co Wy myślicie na ten temat?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz