czwartek, 20 listopada 2008

refleksje i drobne przerażenia – cz.3 ( 14 października 2008 )

Ta trzecia część zapisu z 13 marca, dotyczy głównie religii. Nie jest to jedyny zapis na ten temat. Co nikogo pewnie nie zdziwi, biorąc pod uwagę dociekliwość Nadii, jej sceptyczne podejście do „niekwestionowanych autorytetów”, miała wiele wątpliwości na ten temat.

Właściwie prawie w ogóle nie rozmawiałyśmy na ten temat. Niczego jej nie nakazywałam ani nie zakazywałam. Uważałam, że sama musi wybrać religię, sposób jej praktykowania, albo też jej brak. Chociaż oczywiście, aby móc wybrać trzeba poznać.

Nie uważam, żeby religijność dawała jakieś specjalne kwalifikacje moralne, duchowe czy inne; łatwiej zapewne funkcjonować w jakimś systemie, jakiejś grupie, agnostycy są bardziej samotni, ale nie sądzę, aby to uniemożliwiało doskonalenie się w każdym wymiarze i bycie pełnym człowiekiem, jeśli się tylko chce. Praktyki religijne za to, niestety często bywają rodzajem „protezy” moralnej, czymś co ma nas uwolnić od konieczności samodzielnego myślenia, poznawania, dociekania prawdy. Cóż, ja jestem bardziej „wątpiąca” niż wierząca, chociaż zazdroszczę trochę tym, którzy doświadczają prawdziwej łaski wiary. Niewielu ich jednak znam...

Paradoksy religijne? Ściślej jeden. Od słowa do słowa na to właściwie wyszło, i temat był genialny.

Chyba my tu wszyscy lubimy czasem pogadać o teologii... Na to chyba wychodzi nie?

[...] Rekolekcje idą ;)) tzn. dla mnie oznacza to przede wszystkim 3 dni wolnego... Ale możliwe, że tak czy tak, będzie to miało jeszcze jakieś głębsze znaczenie. Patetycznie może pieprzę, od rzeczy etc., ale niech tam. Nawet jeśli mnie Karmel nie będzie po kościołach ciągał... Może to być jakiś czas na zastanowienie się nad swoim życiem, rodzaj oczyszczenia...

By the way:

Wszystkie religie są dobre, czyż nie?...

Niektórzy na szczęście to uznają, ale tyle religii, wyznań rości sobie prawo do nieomylności, twierdzi, że tylko ich sposób określenia, ich pojęcie Boga, Absolutu, jakiejś Istoty Boskiej, wyższej, jest jedynym słusznym.

JAK MOŻECIE definiować Boga... i być przekonanym o nieomylności waszych przypuszczeń, na czym możecie opierać waszą pewność? Dlaczego tak nie inaczej, dlaczego Bóg miałby być taki a nie inny... Bo wy macie takie widzimisię?

Wierzę w Boga, ale bliższa jestem raczej ateizmu, właściwie. Jestem ateistą, ale nie agnostykiem, wierzę, że istnieje Bóg, mocno w to wierzę, ale wiem, że nie jestem w stanie go określić. Nikt z ludzi zapewne nie jest.

Na ten temat będę jeszcze o tym trochę pisać, teraz już trochę się nastukałam, wystarczy na jedną notkę w zupełności. Jak mówiłam, będą rekolekcje, będzie wolny czas... Wtedy napiszę.

Taak, na dziś wystarczy.

DM. In your room. Jest w tym utworze jakaś metafizyka... Jest coś, czego nie potrafię uchwycić, mogę tylko spróbować zanucić "I'm hanging on your words, living on your breath... feeling with your skin... will I always be here?" a jeśli nie będę tu, to gdzie? co będzie, co się stanie... co będzie z nami? co z resztą...?

To jeden z niewielu albo w ogóle jedyny utwór, który potrafi mnie tak poruszyć, że chce mi się płakać.

P.S. chodźcie, napijmy się herbaty, pogadajmy, about the world we live in and life in general.

Brak komentarzy: