wtorek, 18 listopada 2008

the way we are (20 września 2008)

Żyjemy tak szybko, że nawet nie zastanawiamy się jak, po co, dlaczego? Co definiuje nasze życie, nasze człowieczeństwo? Nadia jednak się zastanawiała, co znajdowało odbicie w wielu tekstach. Szkoda tylko, że dialog między Jej słowami a odbiorcami tej strony, jest taki wątły. Pytania, które sobie zadawała dotyczą wszystkich, a jednak nikomu nie chce się do nich odnieść. Czy widzicie w tym tylko rzeczy oczywiste, nic Was nie zaskakuje, z niczym nie chcecie podyskutować, napisać, czym dla Was jest piękno, miłość, szczęście...? Opisać, czym dla Was jest „sposób” w jaki jesteśmy...?

Ten tekst poniżej wydaje mi się bardzo ładny i trafny. Dużo treści udało Jej się tam zmieścić.

“the way we are”

the way we are

is the way we're different

how we love and how we hurt

vivid pictures and shattered sounds

unknown dreaming unknown lands

we live together live separately

closed for the world immediately

moving fast and flying too high

to ever get down to lowly ground

why were we given wings to fly

if our hands are still strongly bound

the way we are

is the way we're confident

to the others and to ourselves

won't you move closer a little

a moment of delight is now so brittle

won't you kill me again once more

won't you revive me like you swore


the way we are

is the way we get to break up

way now we're broken down

P. S.

Gdyby to były tylko trudności językowe, można temu zaradzić dodając tłumaczenia, ale teksty polskie też pozostają bez odpowiedzi. Są zbyt błahe czy zbyt skomplikowane? To też jest jakiś temat, który można podjąć. Nieznośna jest tylko pustka, brak odzewu.

mamaNadii (23:57)

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Myślę, że dla wielu dziś szybko żyjących ludzi słowa Nadii są trudne, bo zmuszają do zastanowienia nad swoimi wyborami (tymi życiowo ważnymi oraz codziennymi). A kiedy już człowiek zaczyna się zastanawiać, to czuje się niejako przymuszony do działania. Często wbrew własnej wygodzie.
Do czego człowiek dąży? Kim jest? Odwieczne pytania filozofów. Tylko wybrani znają odpowiedź.
Każdy pragnie akceptacji, uznania, zainteresowania drugiego człowieka, bezpieczeństwa, ale również przestrzeni wokół siebie. Jednym wystarczają cztery własne kąty, innych gna po świecie to "coś", co jest kruche, nieuchwytne. Jedni z zainteresowaniem patrzą na wszystko dokoła i poddają analizie, patrzą z zachwytem, oburzeniem, zdumieniem. Inni są tylko konsumentami (nieważne jakiego rzędu). Przed każdym wolny wybór.
Ja wybieram drugiego człowieka, jego wrażliwość, niepowtarzalność oraz uczciwość względem drugiego. Nie potrafię kłamać, nie kusi mnie blichtr tego świata. Na szczęście wokół mnie są ludzie, którzy myślą i czują podobnie.



~iza, 2008-09-21 13:23

Anonimowy pisze...

Co od języka - myślę, że nie jest, a przynajmniej nie powinien być jakąś straszną przeszkodą. Mnie osobiście czytanie po angielsku czy niemiceku po prostu męczy i nic więcej (no dobra, po niemiecku bym nei zrozumiał, ale język angoli jest dość znany). Co zaś chodzi o treść... dużo by pisać, dzisiejsi ludzie już nei są takimi, jakimi byli kiedyś... Lęk przed duchami, leśnymi stworami cyz innymi upiorami zastąpiło widmo wojny, wolny czas spokojnie spędzany w domu zastąpiła pogoń za karierą, a samoświadomość - próba rozwikłąnia tajemnicy wszechświata. Nie mówię że to źle, ale czegoś tu brakuje...

~Adam, 2008-09-21 16:44

Anonimowy pisze...

Jasne, że ludzie każdego pokolenia są inni, żyją przecież w innych okolicznościach, mają przed sobą inne wyzwania do podjęcia, inne możliwości, itd.
Ale jedno się zanadto nie zmienia. Uważam, że człowiek od lat nastu do powiedzmy trzydziestki (nie ma tu oczywiście jakichś sztywnych reguł, to raczej płynne i też zależy i od człowieka i jego konkretnej historii) ma największą chłonność intelektualną, otwartość na wiedzę, ciekawość świata i ludzi, itd. I jeszcze pewien komfort poszukiwań intelektualnych, zanim dopadną go prozaiczne obowiązki związane z pracą, odpowiedzialnością za rodzinę, budowaniem kariery (jeśli komuś na tym zależy).
Więc wykorzystujcie to dla własnego rozwoju, póki to rodzice utrzymują rodzinę, póki nie musicie zarabiać i myśleć o innych prozaicznych, nie zawsze przyjemnych obowiązkach, które podjąć trzeba, ale niestety ich wypełnianie często wiąże się właśnie z brakiem czasu na lektury czy inne poszukiwania intelektualne.
Ciekawość świata można naturalnie zachować i na starość, połączenie kreatywności z wiedzą i doświadczeniem byłoby ideałem i daje wielkie możliwości, ale w praktyce wielu ludzi życie ciągnie w dół i jakoś z czasem porzucają swoje aspiracje, marzenia z młodości i ograniczają swoje życie do działań głównie pragmatycznych. I dobrze jeśli chociaż mogą korzystać z kapitału wiedzy, przemyśleń, nauki młodości. Jeśli go zbudowali...

~mamaNadii, 2008-09-21 20:54

Anonimowy pisze...

Właśnie, jeśli go zbudowali...
Na co dzień obserwuję młodych ludzi. Spora część chce żyć szybko, miło, lekko i bez wysiłku. Co im zostanie na potem?
Jak ich przekonać, że świat nie kończy się na dyskotece w "Klimacie", modnym stroju i wielkich "hula-hopach w uszach". Karmieni ogłupiającymi serialami, brukową prasą żyją dniem dzisiejszym, wybierają miałkość i chwilowy blichtr. Smutne.


~iza, 2008-09-21 21:59

Anonimowy pisze...

Nie wiem, czy w kolejnych pokoleniach zmienia się istotnie procent tych, którzy poszukują czegoś ważnego w życiu w stosunku do tych, którzy szukają tylko przyjemności? Chyba niespecjalnie, ale zmieniają się modele życia.
Dawniej (w Polsce) mniej było pokus, dostępnych rozrywek, dóbr materialnych, więc mniejsze było parcie na karierę za wszelką cenę, na zdobywanie szmalu, itd. No i nie było mediów, które wmawiałyby nam, że brak jakichś gadżetów czyni z nas niepełnowartościowych dziwaków, że nieobecność w tychże mediach jest w ogóle niebytem, że życie niezgodne z tym pokazywanym w mediach jest wstydem, obciachem i żeby być, cool, trendy, jazzy, itd. musimy za wszelką cenę równać do tego medialnego wzorca.
Problem jest także taki, że dzisiejsi nastolatkowie często nie mogą liczyć na to, że ich rodzice dostarczą im dobrych wzorców, bo ci rodzice często sami są pogubieni (i nic dziwnego, bo bezbolesne przejście z jednego systemu w drugi, skrajnie różny i dość brutalny, wytrąciło ich z równowagi i odebrało poczucie bezpieczeństwa, bo też nie każdy z nich może odnieść ten tak pożądany sukces). A sfrustrowani rodzice siłą rzeczy są gorszymi wychowawcami...

~mamaNadii, 2008-09-21 22:30

Anonimowy pisze...

Odwiedzając tego bloga, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Nadia jest naprawdę niezwykła... Jest, bo ciągle żyje we wspomnieniach i nie wolno o niej zapomnieć... Dobrze pamiętam dziewczynę, ze skupieniem wpatrującą się w przestrzeń, albo rysującą coś w zeszycie... Intrygująca, niezwyczajna... Chciałam ją poznać osobiście... żałuję, że mi się to nie udało... Dlaczego? Przez to całe zagonienie?

~szarlotka..., 2008-09-21 18:20

Anonimowy pisze...

Cieszę się, że także dzięki temu blogowi Nadia nadal żyje w pamięci wielu ludzi, bo taki też był jego cel. Fajnie byłoby gdyby to "życie po życiu" wywoływało jakąś interakcję, coś komuś pomogło przemyśleć, coś odkryć.
I zapewniam Was, że jeszcze dużo odkryć przed nami.
Widzę teraz lepiej niż kiedykolwiek, że w ciągu tych 16 lat Nadia zdążyła poważniej przemyśleć wiele istotnych spraw niż wielu ludzi przez lat kilkadziesiąt. Jeszcze inni nie robią tego w ogóle, wystarcza im wegetacja.
Ale mimo tych sporych osiągnięć Nadii, najbardziej żal, tego co już nie będzie, tego, czego już dla siebie i dla nas nie odkryje...
Nigdy się z tym nie pogodzę.

~mamaNadii, 2008-09-21 22:03