wtorek, 25 listopada 2008

sukienki

Wczoraj było o T-shirtach, dziś o sukienkach.

Kilka razy przyjaciółki Nadii wspominały, że chciała "przestać być taką chłopczycą", zacząć nosić sukienki, szpilki, itd. To nie całkiem było tak, żeby Nadia zawsze unikała dziewczyńskich ciuchów i w ogóle szczególnie starała się być chłopczycą.

W dzieciństwie chętnie nosiła sukienki. Oczywiście wtedy bardziej liczy się zdanie mamy, ale... zakazała mi np. pozbywać się tych szczególnie ulubionych sukienek.

Tej oto z haftowanymi pawiami (przerobionej z mojej starej bluzki), która ciągle jest w szafie.


Tej oto, uszytej z kuchennej zasłonki mojej babci, a Jej prababci:


Jak widać noszenie tej ukochanej sukienki nie przeszkadzało Jej chodzić po drzewach.

Były i sukienki świąteczne i codzienne.

Ale, jeśli w ostatnich latach częściej Ją można było zobaczyć w spodniach, to głównie z powodu wygody. I ja jestem za tym, żeby ubierać się funkcjonalnie, odpowiednio do okoliczności (a przypominam, że moim zawodem wyuczonym i przez wiele lat wykonywanym, jest projektowanie ubioru właśnie) i po prostu wygodnie. Są okazje różne w tym i bardzo specjalne, kiedy wszyscy chcemy się pokazać, ale nie ma nic śmieszniejszego niż wystrojona kobietka z pełnym makijażem na wycieczce górskiej na przykład.

Nadia zawsze miała w szafie i spódnice i sukienki, ale z różnych powodów niezbyt często je nosiła. Bywało i tak, że kupowałam Jej jakiś taki ciuch na Jej prośbę i potem pytałam: kiedy to założysz? A Ona mówiła: założę, założę, ale na pewno nie do szkoły...

Ja też zazwyczaj na co dzień (zwłaszcza w zimie) noszę spodnie, bo: w pracy często muszę włazić na drabinę lub wykonywać inne czynności wykluczające szczególnie elegancki strój, jeżdżę autobusem i zimą jest mi po prostu zimno w spódnicy. Co innego latem. W upał w sukienkach jest fajnie, bo lekko.

Inaczej zupełnie ubieram się na wernisaże i czasem zdarzają mi się takie śmieszne sytuacje jak ta:

Kiedyś, na wernisażu właśnie, moja znajoma rzuciła, że zawsze powinnam się tak ubierać, bo taka jestem fajna, śliczna, kobieca, itd., na co ja jej, że nie mogę i nie chcę, bo... A obecny przy tym Józef Wilkoń spokojnie skomentował: "jak facet chce coś zobaczyć, to zobaczy to w każdym (czy pod każdym) stroju(em)". Howgh!

I przy tym pozostańmy.

A na koniec jedna ze sklepowych przymiarek Nadii. Bardzo kobieca nieprawdaż?


mamaNadii (16:32)

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ślicznie wyglądała w tej sukience... Alexann miała ją uczyć chodzenia na szpilkach...

Ostatnio bez przerwy boleśnie odczuwam Jej brak... Jeszcze bardziej niz wcześniej. Jest tyle rzeczy, które chciałabym Jej powiedzieć...

Anonimowy pisze...

Tak, miałyśmy zaczac nauke ladnego chodzenia w szpilkach itd. Tego dnia 1 raz jej pomalowalam paznokcie w stopach, pierwszy raz miala. Wielu rzeczy nie zdazylysmy...

LucyW pisze...

Pustka jest pustką, nie da sie jej zasypać.
Dla mnie zwłaszcza ten przedświąteczny okres jest trudny do zniesienia. Nijak nie mogę podzielać powszechnej radości z nadchodzących świąt, a niestety wszystko wokół krzyczy na ten temat.

mama Nadii

Anonimowy pisze...

Zdjecie na drzewie jest jednym z moich ulubionych zdjec Nadii, wydaje mi sie nawet ze mamy z tamtego dnia cala sesje zdjeciowa .Pozdrawiam

LucyW pisze...

Tak, są jeszcze inne zdjęcia z tego dnia. Np. Nadia i Natalka w tych swoich sukienkach huśtające się na oponie zawieszonej na drzewie.

mama nadii