poniedziałek, 17 listopada 2008

i znowu ręce... rysują (02 września 2008)

Dorzucam dziś wspomniany wczoraj rysunek rąk.

I od razu kilka uwag na temat rysowania Nadii.

Jako dziecko rysowała fantastycznie (jeszcze niedawno wykorzystałam kilka jej rysunków w projektach dywanów – poniżej połączenie jej i mojej twórczości);

miała dar idealnego łapania ruchu i charakteru postaci w kilku kreskach. Potem przechodziła różne etapy, w ostatnich latach polubiła manghi i w takim „manghowym” stylu głównie próbowała rysować, co coraz lepiej jej wychodziło:



Ja wielbicielką mangi nie jestem i zawsze uważałam, że znacznie lepiej próbować szukać własnego oryginalnego stylu niż naśladować cudzy, zwłaszcza tak manieryczny, jak ten w mangach. Ale równocześnie sądzę, że etapu różnego rodzaju naśladownictwa nie da się uniknąć i po prostu trzeba przez to przejść, aby potem iść dalej swoją drogą. Radziłam Nadii, aby oprócz tych rysunków „komiksowych” starała się jak najwięcej po prostu rysować z natury, obserwując światło, kolor, itd. I jak już wcześniej napisałam, jednym z planów na to właśnie lato, była nauka malarstwa. Cieszyłam się, że pokażę Jej, na co zwracać uwagę w kompozycji, jak mieszać farby; że szybko przekona się, jak taki podstawowy „warsztat” malarski się przydaje i jaką daje swobodę w świadomym budowaniu obrazu. Nie jestem świetną malarką, malarstwo nie jest dla mnie niestety środkiem, przy pomocy którego umiałabym wyrażać swoje emocje. Ale mam dużą łatwość realistycznego malowania. To akurat tyle, co przydaje się, żeby uczyć innych podstaw warsztatu.

Ale niezależnie od różnych niedoskonałości w pracach Nadii (sama mówiła o tym: „coś tu skiełzło...” - miała świadomość, że jeszcze długa droga przed nią), chwaliłam wiele jej pomysłów, wielką wyobraźnię, umiejętność wyrażania emocji (co tak naprawdę ważniejsze niż doskonałość warsztatowa) i coraz jednak lepszy ten warsztat...

Więc dość mojego gadania patrzcie i oceniajcie sami:


mamaNadii (21:58)

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ten ostatni rysunek wykonała u mnie w domu. Poprostu, siadła i narysowała. Nie była chętna do rozdawania swoich rysunków. Teczka z pracami to bylo jedyne miescie, gdzie miała idealnie poukładane prace. Malowała tak pieknie, jak piekna sama była. Chociaż nie. Ona była piekniejsza.

~Ola / Alexann, 2008-09-02 22:09
-------------------------------------
Droga Pani Lucyno. Każdego dnia śledzę bloga. Nie trafiłam tu przypadkiem. Nadię znałam niestety głównie z opowiadań, może raz poznałyśmy się przez podanie ręki choć już nawet tego dokładnie nie pamiętam i żałuję. Po tym co czytam (a jestem tu codziennie) mogę śmiało powiedzieć że jak na swój młody wiek była niesamowicie utalentowaną, mądrą i inteligentną dziewczyną. Aż dziw bierze gdzie "chowają" się tak zdolni ludzie i gdzie tak kochające Matki. Podziwiam Panią. Podziwiam i gratuluję tak wspaniałego dziecka. Tym samym składam najszczersze wyrazy współczucia. Nie płaczę już...teraz z uśmiechem podziwiam jej dzieła...Za takiego człowieka warto się cieszyć...cieszyć że był i pozostawił ślad..
Pozdrawiam gorąco i ściskam!

~xxx, 2008-09-02 23:49
-------------------------------
piękne te rysunki... a ten pierwszy z dłonmi kojazy mi się z przyjaznia i pokojem.
to takie piekne sprawy o ktorych warto miec pojecie...

~Mary N.-Cień Dnia, 2008-09-03 17:24
---------------------------------
Uwielbiałam oglądać Jej prace... Ostatniej jaką dla mnie wykonywała niestety nie skończyła... Każda miała swój charakter i z kazdej była dumna... NIe znam nikogo kto tak pięknie by rysował...

~Caramelek, 2008-09-05 22:22

Anonimowy pisze...

Nie znam tej dziewczyny...
Ale to co robiła, było... piękne...
żadko możemy spotykać takie talenty
pozdrawiam