sobota, 22 listopada 2008

herbata i parę rzeczy obok (11 listopada 2008)

Nadia, chociaż tu, tymbardziej należałoby powiedzieć – ESTY, co parę razy zostało już wspomniane, była wielką wielbicielką herbaty. Najwięcej pijała zielonej liściastej, parzonej zgodnie z wszelkimi regułami. Znała się na niej lepiej niż ja, bo jak już coś ją zainteresowało, to zabierała się za poważne studiowanie tematu*. Miało to także związek z Jej zainteresowaniem różnymi kulturami Wschodu.

I tak, w Jej pokoju, mamy na przykład takie oto książki (wiele przywędrowało tu z mojego i w końcu tu zamieszkało na dobre): „Księga herbaty”, „Flirt herbaty z medycyną”, „Kuchnia japońska” x 2 (dwie różne książki na ten temat), „Kuchnia chińska”, „I-CHING - księga wróżb” (właściwie też x 2, bo jest wersja polska i angielska), „Teatr Orientu”, „Życie codzienne w Japonii w epoce samurajów”, „Trzy filary zen”, „Bezdźwięczny głos klaszczącej dłoni”, „Tajemnice energii ziół”, „Teoria i metodyka ćwiczeń relaksowo-koncentrujących”, „Klejnot Wschodu”, „Perła Wschodu”, „Feng Shui”, kilka japońskich powieści oraz zbiorów opowiadań, trochę tomików mangi oczywiście także.

No i jest jeszcze kolekcja puszek herbaty, na herbatę, pudełek, torebek herbaty, itd.


W Jej zapiskach nie ma tekstu poświęconego wyłącznie herbacie, ale dużo różnych mniejszych i większych wzmianek na ten temat, np. taka, dość zabawna, z 22.02.2008:

Może zacznę praktykować zen, ale na razie żyję tylko biologią.

Może zacznę malować olejne obrazki różne, ale na razie... Jak wyżej.

Próbuję odstawić czarną herbatę, bo bardziej niezdrowa niż zdrowa. Na razie przyzwyczajenie wygrywa. Pewnie na starość zachoruję na Alzheimera.

Będziemy** popularyzować kulturę Norwegii w Polsce. Więcej później. Teraz idę kuć biologię, póki... gorąca czy co? Jak jest?

Albo końcówka z 21 maja 2008:

Wypiłam tę czereśniową herbatkę, nawet dobra. Ach, jakiś anemiczny ten wpis. To pewnie przez ten rachityczny długopis. Brzyyyydko.

Było też o herbacie parzonej we Francji, pamiętacie?

I jakiś taki fragment:...pielęgnuję swoje uzależnienie od herbaty...”

*W wieku ok. 7,8 lat zainteresowały Ją zapachy i z tamtego okresu mamy np. takie książki: „Aromaterapia – pachnąca sztuka” oraz „Wielka księga perfum”. I pamiętam jaka byłam zdziwiona, bo tę drugą książkę kupiła za własne pieniądze i świadomie wybrała ją zamiast jakiejś zabawki czy gry. A nie była tania.

** To ma związek z moim projektem, przy którym Nadia pomagała mi tłumacząc na angielski potrzebny mi tekst.

mamaNadii (13:36)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Herbaty nie pijam - w ogóle na ogół nie piję niczego co nie jest wodą mineralną - tak więc wypowiedzieć się nie mogę, natomiast co do kuchni, to mnie spodobała się turecka. Co do japonii to nie bardzo się znam, ale... jedzenie surowych ryb? Niee, nie podejmuję się, choć to ponoć bardzo zdrowe. Kultura japońska natomiast przemówiła do mnie głównie z filmów animowanych (te kręcone kamerą są jakieś... ciężko strawne najczęściej) i gier komputerowych (kto twierdzi, iż nie są one sztuką, niech włączy Final Fantasy VII). Faktycznie, to bardzo ciekawi ludzie. No bo gdzie na świecie pośród aparatów fotograficznych wielkości zegarka i telefonów przesyłających zapach znaleźć można wiarę w wodniki?

~Adam, 2008-11-11 14:12

Anonimowy pisze...

No cóż, myślę, że kultura japońska jest tak bogata, że każdy może w niej znaleźć coś dla siebie. Bo też dosyć niezwykłe jest w tym kraju połączenie nowoczesności, zaawansowanych technologii z kultywowaniem starych tradycji. Mnie fascynuje zwłaszcza kultura plastyczna, architektura, gdzie historyczne formy są równocześnie bardzo dla naszego oglądu nowoczesne i nadal się nie zestarzały.
Nadia przestudiowała też zresztą parę książek o sztuce Japonii oraz na pewno o mitologii japońskiej (pewnie nadal gdzieś u niej na półce jest).
No i bardzo chciała nauczyć się robić prawdziwe sushi, umawiałyśmy się na naukę z moim kumplem, czekał nawet zestaw niezbędnych składników, tylko ciągle nie dało się uzgodnić wspólnego terminu...

~mamaNadii, 2008-11-11 16:29

Anonimowy pisze...

To ona mi pokazała Assam i zaraziła miłością do herbaty, jednakowoż nigdy nie zrozumiala, czemu nie lubie zielonej odmiany tego napoju.

~Ola / Alexann 2008-11-12 17:28

Anonimowy pisze...

Pierwsze co robiłysmy gdy odwiedzałysmy sie na wzajem było... Parzenie herbaty. [U mnie zawsze jest (oczywiście NIE W TOREBKACH) herbata biała, czarna aromatyzowana (najlepsza Karmelowa {xD} - polecam) albo tradycyjnie już zielona. Ostatnio nawet czerwona mimo ze wczesniej jakos nie przepadałam ;)]. Uwielbiała herbatę Gun Powder a gardziła (słusznie!) torebkami znanej "Sagi".

Najbardziej brakuje mi własnie naszych rozmów nad kubkiem herbaty...