sobota, 3 stycznia 2009

tygrys ze Szwecji...


...i inne mniej lub bardziej prywatne kody.

Myślę, albo tylko mi się wydaje, że w każdej rodzinie, zaprzyjaźnionej grupie towarzyskiej, środowisku zawodowym, itp. tworzą się języki lub zalążki języka specyficznego tylko dla tej grupy i zrozumiałego w pełni tylko dla jej członków. Potem oczywiście, jeśli powiedzenie jest fajne czy zabawne, często się to rozchodzi dalej i żyje swoim życiem. Wspominałam już nieraz, że Nadia namiętnie kolekcjonowała i dokumentowała takie rzeczy, także po to, aby np. użyć tego w powieści. I poniższy spis, gdzie pomieszane są różne powiedzonka, rodzinne, ale nie tylko, właśnie dla tego celu był zrobiony. Wkrótce zaprezentuję także słownik, który Nadia ułożyła, chociaż nie dokończyła definiowania wszystkich słów.

A gdzie w tym tygrys? Na prezentowanym zdjęciu Nadia ma go na sobie, bo to sweter. Mój, ale często mi go podkradała. Kiedy go kupiłam bardzo mnie rozbawiła marka producenta „Tiger of Sweden” i tak też ochrzciłyśmy samą rzecz. Więc kiedy mówiłam: - Oddaj mi tygrysa!, zaraz obie dodawałyśmy śmiejąc się: - Cóż, że ze Szwecji...” (ostatnio kupiłam za 2 złote piękny jedwabny krawat w kropeczki tejże marki, głównie dlatego, że Nadii by się spodobał, bo chociaż krawaty, które nosiła pochodziły z mojej kolekcji, to ja sama prawie nigdy ich nie nosiłam, za to nie mogę się oprzeć design’owi...)



A ten zbiór nazywa się „tytuły – miscellanea altersightowskie”

derdydas
zwierz/niedźwiedź*
kaj się ten trep ulung?
gorzałecznik
głucha łosia*
saito = matematacz
nadmidupa
w dymionach, rura, drożdże i eja
zielonkawa decha od bejcy
sportsmenka telewizyjna
ja do dzieciątka jezus
piję, ale nie zakąszam
piękne badziewie
a co pani tam ma w tym prosektorium? (i tak cię nie...)*
zwykły odrynarny keczup
interesiki czarniusie, polityka, polityka!
gość w dom, bóg wie po co / żona w ciąży
czym chata bogata, tym goście rzygają
jak cię widzą to pracuj
san francisco, san sebastian, san...domierz
las vegas, las palmas, las... cygański
nie proś się żyda
"nowy absztyfikant misałci"
misałcia = malinka
alina = wisienka
alexann = czekoladka
(karmel, wiadomo, to karmel)
mar = śliweczka
kristina = truskaweczka
freja = ciasteczko aka pomarańczka (all by bjoern)
inne drobne sprawki lakhów
hasederowie i amoniaki
poturcz - południowowschodnioeuropejski kurdupel
a on ją w odwecie zatrzasnął w klozecie
te, młodzianek, popraw se wianek.
umyj rączki, chamie. no, łapę daj, ośle.
głupi jak kilo gwoździ
spodnie jajognioty*
piłeś - nie jedź, nie piłeś - wypij
antoni anielski
może zamienimy się głowami?*
tak być nie będzie!
do jasnej polędwicy/skarpetki
kalny i kataralny
ściana obsrana bluszczem*
spokój w pueblo
toasty się polały
jakiś poet
feng szuj, biurdel
jak to się rżnie
azbestowe łapki i portki - moje do garnituru
smakowite, ale wolałaby wódeczkę
jajeczko na łeb się nadawa
kotłowanie
czarny smok w kropki bordo
łaziłam za nią z kawą
randapizm
będę się wywabiać
instalacja pt. "pij na stojąco"
ptyś otworzył się w gotowaniu, pewnie z perłą
otwierajcie te kalifornie
tak zwany papier
masz dzwonek - dzwoń
człowiek wypuścił pawia, bo miał dobre serce
prezydent jedzie do rygi
kto mi pomoże donosić?
mam taką przypadłość, więc wiem, że to choroba
ognista od cycków w dół*
mam swoje zdanie i zgadzam się z nim w 100%*
znam go pół roku i dalej nie chcę do znać
wszystkie żony i dzieci są nasze
poniewierca
flachów ci u nas dostatek
mnie to nie interesa
narząd kłujny
kalecznictwo
łuku na muniu
zakałki
dajcie ichi'emu wykałaczkę, żeby się chłopak mógł wykałać
wrzątek i pomidor*
algezymetr
akroamatyczny

* genezę zaznaczonych znam, ale może innym razem, bo trochę to przydługie...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wiele z nich uzywała w naszych rozmowach. Jak mi powiedziała jakieś nowe t zwjałam się ze smiechu... A co do wspomnianego słownika, Słownik Altersighta miał powstać po to aby "nasi-powiedzmy-że-czytelnicy" połapali sie w natłoku informacji...

bright side of life pisze...

Mimo iż nie znam genezy spora część tych powiedzonek rozbawiła mnie setnie :)